MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Psia arystokracja

Lidia Cichocka
Dyzio Jerzego Świercza jest najpiękniejszym szczeniakiem w Polsce, bo na światowej wystawie w Poznaniu przegrał tylko ze słowackim rywalem.
Dyzio Jerzego Świercza jest najpiękniejszym szczeniakiem w Polsce, bo na światowej wystawie w Poznaniu przegrał tylko ze słowackim rywalem. Ł. Zarzycki
Odwiedziliśmy hodowców z naszego województwa, których pupile zdobywały ostatnio tytuły najlepszych w Polsce.

Na świętokrzyskiej ziemi jest wiele pięknych, a nawet najpiękniejszych psów. Z zakończonej w niedzielę światowej wystawy w Poznaniu poprzywoziły tytuły najpiękniejszych, a w ten weekend będziemy podziwiać je w Kielcach na wystawie międzynarodowej.

Można powiedzieć, że w Poznaniu świetnie poszło debiutantom: 10-miesięczna Filomena z hodowli Mirosława Misztala z Kielc rasy charcik włoski została najpiękniejszą suką wśród młodzieży, a 9-miesięczny Dyzio - pasterski pies berneński Jerzego Świercza zajął drugie miejsce wśród szczeniaków.

- Ale w Polsce jest pierwszy, bo przegrał tylko z psem ze Słowacji - mówi z dumą Jerzy Świercz. Do Poznania zawiózł całą swoją trójkę: Cherrego, który okazał się najpiękniejszym weteranem, matkę Dyzia - Alice, która zdobyła czwarte miejsce i Dyzia.

- Cherry ma 9 lat i jak na tak dużego psa to imponujący wiek - wyjaśnia właściciel. On zdobył już właściwie wszystko co mógł zdobyć, ma kilkanaście tytułów championów i zwiedził pół Europy. Teraz na wystawy jeździ rzadko i gdyby nie to, że w Poznaniu miał być prezentowany Dyzio pewnie by nie pojechał.

Ojcem Dyzia jest pies z Suwałk o wdzięcznym imieniu Nagasaki. Urodził się ostatni i kiedy pan Jerzy wymyślał imiona szczeniakom Alice z piątką poszło łatwo, ale na szóstego brakowało konceptu. - No i został Dyziem, to też ładnie - mówi właściciel.

Pan Jerzy najbardziej lubi berneńskie psy pasterskie: duże i łagodne. - Wyglądają jak miśki i są jak miśki dopóki nie zamknę bramy - wyjaśnia właściciel. - Jak poczują, że jest teren do pilnowania zmieniają się w prawdziwe psy pasterskie. Nikt wtedy nie wejdzie ani nie wyjdzie. Dni spędzają jednak leżąc na kanapie lub pod stołem.

Świetnie dogadują się z żyjącymi w domu dwoma kotami. - Zgodnie jedzą z jednej miski - dodaje żona, pani Anna.

Duże psy wymagają ruchu, w swoim naturalnym środowisku: górach Austrii czy Szwajcarii berneńczyki pilnują stad pasących się na halach, zwożą też zaprzęgnięte do wózków mleko w kankach. - Uciągniecie ciężaru do 90 kilogramów nie stanowi dla nich problemu - dodaje Świercz. W Kielcach można zobaczyć Alice i Cherrego jak ciągną niewielką bryczkę, gdy pani Anna udaje się na poważniejsze zakupy, jednak częściej można zobaczyć pana Jerzego na rowerze z psem biegnącym obok.

- Za wolno chodzę jak dla niego, a gdy jadę pies kłusuje. Co prawda zdarzało mi się usłyszeć kilka razy, że znęcam się nad zwierzakiem, ale odpowiedziałem, że proponowałem Cherremu by to on jechał rowerem, a ja pobiegnę, ale jakoś nie chciał…

Dyzio dopiero uczy się biegania przy rowerze, z zapałem naśladuje dorosłe psy, a jak podrośnie będzie mógł chodzić w bryczce. W niedzielę na wystawie będzie walczył o kolejny, drugi w swojej karierze tytuł.

Oskar, syn państwa Bednarskich, i wielokrotnie nagradzany Leon, dog arlekin.
(fot. Ł. Zarzycki)

PSY JAK SPRĘŻYNKI

Pani Monika od dziecka marzyła o posiadaniu doga arlekina. Marzenie mogła spełnić dopiero, gdy była dorosła, a syn Oskar miał 4 lata. - Kupiliśmy pierwszego doga arlekina, ale bardzo źle trafiliśmy, pies bardzo chorował - przyznaje pani Monika. Trzeba go było oddać do domu bez dzieci.

- Po tym rozstaniu, które bardzo przeżyłem powiedziałem: nigdy więcej psa - przyznaje mąż Tomek Bednarski. Wytrzymał kilka miesięcy do chwili aż żona przysłała mu zdjęcie buldoga francuskiego z pytaniem co o nim myśli.

- Gdy odpisał, a cóż to za kociak - wiedziałam, że się zgadza - śmieje się pani Monika. Tak do ich mieszkania w bloku trafiła Nela. To był pierwszy buldożek w Kielcach. - Przepiękna - wspomina Nelę Monika.- W wieku 3 lat była już championem Polski.

Mówi przepiękna chociaż wie, że na widok buldogów francuskich ludzie reagują skrajnie: niektórzy, jak ona, wołają: jakie piękne, inni odwracają się mrucząc: ależ brzydactwo.

- Wygląd wyglądem, ale liczy się jeszcze charakter, one są radosne, żywiołowe, jak sprężynki - wylicza pan Tomek. Przekonał się o tym pierwszego dnia, kiedy wiózł Nelę samochodem, a ona odbijając się czterema łapami skakała jakby była gumową zabawką. Popis skoczności dał też Borys, wskakując wprost na stół między talerze. - On tak bardzo się cieszył z wizyty znajomych i chciał się ze wszystkimi witać - usprawiedliwia pupila Monika.

Dzisiaj w domu państwa Bednarskich mieszka siedem psów: pięć buldożków, dwa dogi arlekiny, a syn Neli, Amor of love przychodzi czasami z ojcem pana Tomka. - Ale na Amora wszyscy mówią Emir, bo jak na spacerze wołać: Amor do nogi! - mówi pan Henryk.

- Psów mamy dużo - przyznają zgodnie małżonkowie. Gdyby nie pomoc syna i babci, która wpada codziennie, ciężko byłoby ich hodowlę pogodzić z pracą zawodową. - Nie wyobrażam sobie teraz miotu, bo przecież to dwa tygodnie wyjęte z życiorysu, nieprzespane noce. Tak jest za każdym razem, a nie tylko wtedy, gdy nasza suka rekordzistka urodziła 11 małych.

Ale miot się szykuje, bo jedna z suczek spodziewa się potomstwa Borysa, beżowego buldożka ściągniętego aż z Rosji. - Strasznie chcemy mieć jasne potomstwo - przyznaje pani Monika. - Ale na razie rodzą się nam tylko ciemne pręgowane buldożki. Śmiejemy się, że to nasza specjalizacja.

Specjalizacja udana, bo psiaki podobają się, zdobywają tytuły i rozjeżdżają się po całym świecie. - Mamy rodzinę w Stanach, Kanadzie, doga kupił szejk z Arabii Saudyjskiej - dodaje pan Tomek.- A u nas więcej psów nie będzie, no, chyba że zbudujemy większy dom. Zresztą większość zmian u nas wymogły psy.

To z myślą o ich transporcie trzeba było kupić duży samochód i zamienić mieszkanie w bloku na domek. Dogi zajmują w nim duże pomieszczenie na dole z łóżkiem zrobionym specjalnie przez pana Tomka, który jest absolwentem kieleckiego plastyka i zna się na robieniu mebli. - Do tej pory zbieraliśmy po znajomych stare wersalki i łóżka, ale psy rozgryzały je błyskawicznie - wyjaśnia.

Buldożki mieszkają w pokojach razem z nimi. Ulubienicą Oskara jest Happy, to ją najchętniej pokazuje na wystawach i z nią wystąpi w Kielcach. W tym roku Oskar i Happy dostali puchar i medal w kategorii chłopiec i pies, bo pokazali, że na ringu rozumieją się doskonale.

PSI TEARPEUCI

Pierwszego psa rasy husky państwo Czarkowscy kupili w czasach, gdy pan Piotr pracował w konsulacie w Ostrawie. Szybko do Siko doszła Sonia, a kiedy razem z psami wyjechali na placówkę do Meksyku tam dokupili Czoko. - Czoko była brązowa, mocno zbudowana, taka w typie amerykańskim, bardzo nam się spodobała - opowiada pani Ewa. - To ona, gdy wróciliśmy do kraju, dała początek polskiej hodowli tych psów.

Dzisiaj psów husky mają 13, ale bywało, że stado liczyło 20 sztuk. - Jeździliśmy na wystawy i nasze psy zdobywały tytuły, dzisiaj bardziej cenimy święty spokój - wyjaśnia pan Piotr, od kilku lat mieszkający w Smykowie. Wtedy też organizował wyścigi psich zaprzęgów. Bo przecież husky to psy pracujące, przyzwyczajone do ciągnięcia sanek. On ze swoimi trenuje na wózku lub saniach. Każdego dnia biega też po lesie z dwójką psów trzymanych na lince. - Gdy mieszkaliśmy pod Warszawą wybiegałem jak było ciemno, świecąc sobie latarką, ale teraz już mi się nie chce - wyjaśnia.

Husky są psami bardzo żywiołowymi, spontanicznymi. Nie szczekają, to robią bardzo rzadko, ale instynkty łowcy drzemią w nich. Lubią polować i robią to doskonale. Walczą o dominację i bezwzględnie ustalają hierarchię w stadzie.

- Lubią też wolność i codziennie trzeba sprawdzać ogrodzenie, bo zawsze z nim walczą - wyjaśnia pan Piotr. Ich husky uwielbiają towarzystwo człowieka. Wpatrzone są w właściciela, gotowe wykonać każde polecenie, a nawet trochę więcej.

- Dnie spędzają na wybiegu, ale na noc zabieramy jednego do domu, wszystkich się nie da - wyjaśnia z uśmiechem pani Ewa. Stałymi rezydentami w domu są natomiast trzy psy rasy chodsky pes przywiezione z Czech. Balbinka jest nawet championką Polski. - Te psy są zupełnie inne od husky, spokojne, wrażliwe - przedstawia swoich ulubieńców. - Gdy się powie nie wchodź, nie wejdą nawet, gdy drzwi są otwarte, za to husky potrafią wejść nawet przez zamknięte drzwi.
Najstarszy Falco ma papiery psiego terapeuty. Można go wykorzystywać do dogoterapii. - Wszystkie chodskie psy są przyjaciółmi całego świata, instynktownie opiekują się człowiekiem - zachwala psy pani Ewa.

Zwierzęta decydują o rytmie dnia. - Bardzo chcielibyśmy, by z naszych psów korzystały dzieci czy młodzież, mamy wszystko, co potrzebne do ćwiczenia z husky i chętnie podzielimy się naszymi doświadczeniami - zapraszają do swego gospodarstwa do Smykowa państwo Czarkowscy. W sobotę na wystawie w Kielcach pokażą dwa młode husky Mieszka, który chciałby objąć przywództwo w stadzie i Aztecai. Oba hodowli Coyoacan. - Meksykanie tak nazywają miejsce, gdzie żyją kojoty, więc uznaliśmy, że to nazwa dla nas - dodaje pan Piotr.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie