MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sowom grozi niebezpieczeństwo

Rafał BANASZEK [email protected]
Sowa uszata zwana potocznie uszatką też gniazduje w naszym mieście.
Sowa uszata zwana potocznie uszatką też gniazduje w naszym mieście.
W sezonie lęgowym 2009 członkowie Towarzystwa Badań i Ochrony Przyrody - Michał Staniaszek i Krzysztof Dudzik - kontynuują rozpoczęte w roku 2008 prace nad rozmieszczeniem i liczebnością sów we Włoszczowie. Wyniki są obiecujące, ale zagrożeniem dalej jest człowiek.

Co mówi prawo

Co mówi prawo

Destrukcyjny wpływ nieprzemyślanych prac remontowych i termomodernizacyjnych na populacje rzadkich i cennych gatunków ptaków spowodował konieczność stworzenia regulacji prawnych. Zgodnie z artykułem 52, ustęp 2, punkt 2 "Ustawy o ochronie przyrody" usuwanie ptasich gniazd z obiektów budowlanych i terenów zieleni możliwe jest od dnia 16 października do końca lutego tylko w sytuacji, gdy wymagają tego względy bezpieczeństwa lub sanitarne. Prace te jednak zawsze wymagają zgody regionalnego dyrektora ochrony środowiska na danym obszarze. Szczególną uwagę Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zwraca problem montowania kratek w otworach stropodachów. Wydana przez Ministerstwo Środowiska interpretacja prawna obowiązujących przepisów zrównuje zakładanie kratek na otwory w stropodachach z niszczeniem siedlisk przyrodniczych. Jest to szczególnie ważne, gdyż do tej pory częste w skali kraju były sytuacje zamykania żywych ptaków podczas prac remontowych i skazywanie ich na powolną głodową śmierć. Zakładanie kratek na otwory w stropodachach jest obecnie możliwe, tylko za zgodą regionalnego dyrektora ochrony środowiska i może się to odbywać poza sezonem lęgowym i po stworzeniu dla ptaków alternatywnych miejsc do gniazdowania, na przykład w postaci zawieszonych czy umieszczonych na budynkach budkach lęgowych.

SOWY SIĘ WYNIOSŁY

Dotychczas wykryto w naszym mieście już kilkanaście terytoriów gniazdowania różnych gatunków sów, w tym pięć stanowisk pójdźki, tyle samo uszatki oraz trzy stanowiska płomykówki. - Część sowich stanowisk sprzed roku już nie istnieje - pójdźki opuściły ulicę Góral, a płomykówki wyniosły się z osiedla Brożka. Mamy nadzieję, że sowy powrócą, bądź tylko zmieniły lokalizację miejsc gniazdowych. Niestety, mimo wieczornych i nocnych wielokrotnych kontroli, poszukiwania nasze nie odniosły pożądanego skutku - opowiada Krzysztof Dudzik.

Najczęstszym powodem opuszczania przez sowy dotychczasowych miejsc - zdaniem ornitologów - jest zanik ich siedlisk lęgowych. - Sowy takie jak pójdźka i płomykówka nigdy nie gniazdują na drzewach, lecz wykorzystują różne szyby wentylacyjne w budynkach, szczeliny na poddaszach i szczególnie otwory na szczytowej partii blokowisk. Remontowanie i docieplanie tychże budynków jest korzystne dla człowieka, niestety powoduje, że zwierzęta związane z tym środowiskiem skazane są na wyginięcie - twierdzą obrońcy przyrody.

OTWARTE OTWORY WENTYLACYJNE

- Apelujemy do zarządców spółdzielni mieszkaniowych, jak również do prywatnych właścicieli posesji o pozostawianie otwartych otworów wentylacyjnych - proszą członkowie kieleckiego Towarzystwa Badań i Ochrony Przyrody. - Sowy to bardzo rzadkie, czyste i pożyteczne ptaki. W niektórych krajach podejmowane są bardzo poważne zabiegi ochronne, jak również odtwarzające środowisko życia tych ptaków.

Kraje zachodnie już wcześniej utraciły znaczną część swoich zasobów przyrodniczych, a teraz dokładają wszelkich starań, aby część tej przyrody przywrócić. W naszym kraju wiele z tych gatunków nadal posiada prężne populacje lęgowe, jednak nie wolno dopuścić, aby w kwestiach przyrodniczych nasz kraj popełniał błędy, poczynione już wcześniej przez inne państwa. Powinniśmy wyciągnąć naukę z błędów popełnionych w krajach bardziej rozwiniętych - uważają Krzysztof Dudzik i Michał Staniaszek.

LOS SÓW W RĘKACH LUDZI

Liczba kilkunastu par sów zaobserwowanych we Włoszczowie cieszy ornitologów, jednak jest liczbą niewielką w odniesieniu do populacji mieszkańców, których jest prawie 11 tysięcy. - Widzimy, jak mało sów przypada na jednego mieszkańca. Ich los leży w rękach konkretnych osób, właścicieli posesji i od ich dobrej woli, czy pozwolą sowom pozostać u siebie, cieszyć ich oczy i przynosić wymierną korzyść w zwalczaniu gryzoni, czy też nie będą zainteresowani ich ochroną - twierdzi Krzysztof Dudzik.

- Pragniemy zwrócić uwagę na czas przeprowadzania remontów miejsc, w których występują sowy. Najbardziej krytycznym momentem jest dla nich czas lęgów - od kwietnia do końca czerwca - połowy lipca. W tym czasie wszelkie ich niepokojenie może spowodować zaprzestanie wysiadywania, opuszczenie miejsca, bądź - co najgorsze - ucieczkę dorosłych i pozostawienie nielotnych jeszcze młodych na śmierć w wyniku braku ciągłego dokarmiania. Po tym okresie lęgowym, kiedy młode ptaki stają się lotne, często całą rodziną koczują na mniejszym bądź większym terenie i prace remontowe już im nie przeszkadzają.

Jednak aby wróciły, potrzeba im jakiegoś pojedynczego otworu, w którym w kolejnym roku znów mogłyby odchować potomstwo. Obecnie zatyka się wszelkie otwory wlotowe, aby zabezpieczyć je przed gołębiami i kawkami, jednak przez to tracą miejsca lęgowe nasze rzadkości. Dlatego jeszcze raz apelujemy do mieszkańców Włoszczowy o uwzględnienie ochrony tych pięknych ptaków - mówią przedstawiciele Towarzystwa Badań i Ochrony Przyrody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie