Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

We Włoszczowie ostatnie pożegnanie Joanny Śpiechowicz - lekarki i szefowej Hospicjum, która zawsze miała czas dla innych. Zobaczcie zdjęcia

Iwona Boratyn
Uroczystości pogrzebowe doktor Joanny Śpiechowicz. Więcej na kolejnych zdjęciach >>>
Uroczystości pogrzebowe doktor Joanny Śpiechowicz. Więcej na kolejnych zdjęciach >>>UG Włoszczowa
W środę, 20 marca, pożegnaliśmy doktor Joannę Śpiechowicz, lekarkę, twórczynię i szefową włoszczowskiego hospicjum, człowieka wielkiego serca.

Ostatnie pożegnanie doktor Joanny Śpiechowicz we Włoszczowie

We Włoszczowie mówiono o Pani Doktor: współczesny Judym. Z jej wiedzy i umiejętności korzystali nie tylko włoszczowianie, ale i mieszkańcy całego powiatu, a nawet kraju. Nie była wyłącznie doskonałym lekarzem, przede wszystkim wyjątkowym człowiekiem. W gąszczu medycznych procedur zawsze widziała pacjenta. Zwłaszcza tego, który był samotny, opuszczony, bez dachu nad głową i codziennej kromki chleba. Podawała rękę i niosła nadzieję. Tłumy pożegnały w środę doktor Joannę Śpiechowicz.

W ostatniej drodze lekarce towarzyszyła najbliższa rodzina, znajomi, środowisko medyczne. Mszy Świętej pogrzebowej przewodniczył ksiądz Zbigniew Śpiechowicz, brat Zmarłej lekarki. Doktor Joannę wspominał w bardzo ciepłych słowach mówiąc o jej dobroci, wierze oraz oddaniu rodzinie i pacjentom. - Dziękujemy, że długie lata opiekowała się rodzicami, rozbudowywała dom, abyśmy mogli tu przyjeżdżać - mówił w homilii. Joanna Śpiechowicz odeszła w dniu imienin swojego brata.

Doktor Joanna Śpiechowicz zmarła 17 marca we włoszczowskim hospicjum, od czerwca 2022 roku walczyła z chorobą nowotworową. - Czy kiedy tworzyła to miejsca mogła pomyśleć, że będzie ono również dla niej? - pytał ksiądz Zbigniew Śpiechowicz. Lekarka spoczęła na cmentarzu parafialnym we Włoszczowie.

Zobaczcie zdjęcia z uroczystości pogrzebowych doktor Joanny Śpiechowicz

Była lekarzem cenionym, lubianym i szanowanym przez pracowników, pacjentów i mieszkańców Włoszczowy. Ona sama mówiła, że nie robi nic wielkiego, a prowadzoną działalność traktowała, po prostu, jako swoją powinność.

Rodowita włoszczowianka, urodziła się 21 sierpnia 1964 roku, lekarz z zawodu i powołania, specjalista w dziedzinie anestezjologii i medycyny paliatywnej. Twórczyni Hospicjum Domowego we Włoszczowie, a w 2005 roku – Włoszczowskiego Stowarzyszenia Opieki Paliatywnej. Jako pierwsza w województwie świętokrzyskim zainicjowała domowe leczenie niewydolności oddechowej za pomocą koncentratorów tlenowych – dzięki czemu pacjenci nie musieli być hospitalizowani. Poprawiała się jakość ich życia. Pani Doktor kierowała interaktywnym zespołem – lekarzy, pielęgniarek, rehabilitanta i psychologa – osób, które niosą we Włoszczowie opiekę domową. Od października 2017 roku zaangażowała się w powstanie Oddziału Hospicjum Stacjonarnego w Szpitalu imienia Jana Pawła II we Włoszczowie. Robiła wszystko co możliwe, aby pacjenci na oddziale otrzymali nie tylko specjalistyczną opiekę, ale mogli poczuć się jak w domu.

Spokojna, skupiona, wrażliwa. Stale w biegu, rozjazdach, ale też na konferencjach i sympozjach, żeby poznawać nowoczesne metody leczenia, również te niekonwencjonalne. "Wiara, coś na śniadanie i miłość” - to życie, które tak prędko przeszło, było jak lot wystrzelonej rakiety.

Organizowała kwesty i kiermasze na rzecz Stowarzyszenia Opieki Paliatywnej oraz hospicjum. Sprawa opieki terminalnej i jej znaczenie dla pacjentów oraz ich rodzin przestała budzić lęk. W charytatywne akcje pomocy włączały i włączają się parafie, szkoły, instytucje, osoby prywatne. Liczy się każdy gest, każda złotówka. Ona nigdy o gestach serca nie zapominała. Była wdzięczna za każdą okazaną pomoc, a ofiarodawcy wiedzieli, na co przeznaczane są ich dary. Już tradycją jest, że przy wielu okazjach nasze myśli kierujemy w stronę tych, którzy potrzebują opieki paliatywnej. Przybywa nie tylko darczyńców, ale też wolontariuszy. Co było wielką radością dla Pani Doktor.

Swoją ofiarnością i z wielką odwagą Joanna Śpiechowicz pokazywała nam wszystkim, że lekarze, pielęgniarki, ratownicy to nie są ludzie, którzy nie mają swojego życia, albo którzy chodzą z różańcem do kolan, modlą się całymi dniami lub zobojętnieli po wielkich traumach. Nie. Żeby być lekarzem czy pielęgniarką w takim miejscu, gdzie każdego dnia odchodzą ludzie, trzeba bardzo kochać życie i roztropnie z niego korzystać, trzeba się z niego cieszyć. I to wszystko przynosić do chorych i ich rodzin. Trzeba zrobić coś dobrego i nadać sens swojemu życiu. Miłość i dobroć to czysty zysk.

Uczyła jak rozmawiać o rzeczach ostatecznych. Podziwiana przez wierzących, jak i niewierzących. Jej praca i dzieła, które pozostawiła są wzorcem pod względem jakości opieki nad chorymi i ich bliskimi. I to nie jest ostatnie słowo Pani Doktor, bo wykształciła następców. Choroba i odejście nie przerwały misji Joanny Śpiechowicz. Ona już na zawsze zostanie z nami, ze swoją troską, radami, modlitwą.

Pracowitym i pełnym zaufania Bogu życiem, Doktor Joanna Śpiechowicz mówiła nam, że hospicjum to nie jest droga w jedną stronę, że w hospicjum wcale nie trzeba umrzeć. Ludziom zdrowym wydaje się, że hospicjum to cudowne miejsce, do umierania. A tam toczy się walka o życie, o każdy dzień, każdą godzinę, wręcz sekundy.

Dla rodziny kochana córka, siostra, ciocia. Otoczona nie tylko ludźmi. Bardzo kochała zwierzęta i dla nich również znajdowała czas. Bywało, że śpieszyła swoim pupilom na ratunek nawet do odległych miejscowości. Miała wiele pasji. Przemierzyła bieszczadzkie szlaki, odległe kraje, morza i oceany...

Doktor Joanna Śpiechowicz zmarła 17 marca we włoszczowskim hospicjum, od czerwca 2022 roku walczyła z chorobą nowotworową. - Czy kiedy tworzyła to miejsca mogła pomyśleć, że będzie ono również dla niej? - pytał ksiądz Zbigniew Śpiechowicz. Lekarka spoczęła na cmentarzu parafialnym we Włoszczowie.

Zobaczcie zdjęcia z uroczystości pogrzebowych doktor Joanny Śpiechowicz

W imieniu współpracowników doktor Joannę Śpiechowicz pożegnał kapelan szpitalny ksiądz Tomasz Łyko. Nazwał doktor Joannę Śpiechowicz Samarytanką.

Publikujemy tekst pożegnania.

Nadszedł moment pożegnania naszej drogiej pani Doktor, wspaniałego: lekarza, człowieka, kobiety, koleżanki. Osoby, która wybrała zawód społeczny, wymagający wieloletniej nauki, przygotowania oraz ciągłego doskonalenia siebie w celu leczenia i pomocy drugiemu człowiekowi. Robiła to zawsze z chęcią i oddaniem często przekraczającym profesjonalizm. Wkładała w leczenie swoich pacjentów całe swoje serce, obecność i nielimitowany czas. Może dlatego została nazwana Joanną od Aniołów i Latarnikiem. Towarzyszyła pacjentom w chwilach trudnych: w chorobie, bezradności, kalectwie, beznadziei chorego i jego rodziny. Tam, gdzie kończyły się nasze ludzkie możliwości, ona rozpoczynała swoją pracę, w której czuła się jak „ryba w wodzie.” Leczyła, przynosząc ulgę w bólu, przynosząc nadzieję, ale też przywracała ludzi do często zwykłych codziennych czynności i potrzeb: by mogli mówić, zjeść posiłek lub nie umrzeć z głodu. Dbała o godność chorego człowieka, o uszanowanie chorego ciała. Swoją pomoc kierowała ku osobom chorym przewlekle, cierpiącym i zmagającym się z codziennym wielogodzinnym bólem. Swój obchód w Hospicjum rozpoczynała z personelem modlitwą na świetlicy. Wierzyła w Boga, Św. Józefa i bez wątpienia współpracowała z nimi każdego dnia. Dlatego działy się w Hospicjum cuda. Stan chorych często się poprawiał. Mimo bólu pojawiał się uśmiech na twarzy, nadzieja. To odbarczało rodziny chorych. Śmialiśmy się czasem, że Hospicjum jest tylko z nazwy, bo jest jednym z najbardziej żyjących oddziałów w Szpitalu. Dzięki dr Joannie pojawił się termomiks, owoce dla pacjentów, świetlica, telewizor, a dzięki dobrej współpracy z Pielęgniarką Oddziałową Aleksandrą Kułagą: zasłony w oknach, kwiaty na balkonach latem, stoliczki dla pacjentów. Dzięki swojej nieustającej pracy w Hospicjum Domowym i Hospicjum Stacjonarnym wraz z personelem stworzyła miejsce, które przypomina prawdziwy dom, w którym można czuć się bezpiecznie, być opiekowanym. Miejsce, w którym nie słychać krzyku pacjenta na korytarzu z bólu. Zadbała o fachowy zespół pielęgniarek, salowe, psychologa, rehabilitację. Dla swojego zespołu zaprosiła osobę prowadzącą koncert mis i gongów tybetańskich, psycholog prowadził medytacje dla pracowników. Szukała nowych, skutecznych metod leczenia i leków. Łączyła medycynę europejską i medycynę wschodnią. Świętowała z personelem i chorymi przy wspólnym stole każde święta, wigilię. Głaskała pacjentów po czole, po policzkach dodając otuchy, żartowała. Duża część z nich dzięki jej podejściu żyła dłużej. Wspomagał Dr Joasię ksiądz Kapelan, który niestrudzenie „przejmował od niej pałeczkę”, gdy przychodziła pora odejścia i pożegnania z tym światem i który odprawia msze św. dla chorych oraz udziela sakramentów. To tylko niewielki fragment tego, co robiła Dr Joanna każdego dnia, pokazujący jej niezłomną postawę wykraczającą daleko poza naczelną zasadę medyków „primum non nocere: po pierwsze nie szkodzić.”
Kochana Doktor Joasiu dziękujemy Ci za Twoją pracę, za Twoją obecność, za naukę leczenia, opieki, pielęgnacji chorego, wiary, a przede wszystkim codzienną lekcję szacunku i miłości drugiego człowieka, którą obiecujemy kontynuować. Wierzymy w Twoje słowa: „ nie płacz, tam jest lepiej.” Zostaniesz na zawsze w naszej pamięci,
Z wyrazami miłości i szacunku: Lekarze i cały zespół terapeutyczny Hospicjum Stacjonarnego w ZOZ Włoszczowa.

Zobaczcie zdjęcia z uroczystości pogrzebowych doktor Joanny Śpiechowicz

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie