Piotr Zawadzki mieszka w Maśniku nad Wisłą. Od 22 lat zajmuje się profesjonalną uprawą ogórków. Jego plantacja jest jedną z najnowocześniejszych w województwie. Wszystko sterowane komputerowo, specjalne piece mazutowe, pompy, specjalne sterowniki odpowiedzialne za mikroklimat. W normalnych warunkach przed wejściem do ogromnej szklanej hali zmienia się obuwie, przechodzi przez specjalną matę. Zbiór odbywa się w rękawiczkach. Dwa dni po przerwaniu wału na kanale Strumień w Rejterówce wszystko zamieniło się w bagno.
Dopiero dziś, po niemal dwóch miesiącach od powodzi można mówić o względnej normalności. Normalności okupionej morderczą pracą kilku osób, i dziesiątkami tysięcy złotych wy-danych na naprawy i czyszczenie. – Jeszcze nie miałem czasu, aby wszystko podliczać. Na razie musze walczyć o powrót do produkcji. Pół miliona złotych straciłem już na starcie. Komisji nie było żadnej. Córka pojechała na wakacje. Przynajmniej ona trochę odpocznie – mówi pan Piotr.
Obok niego stoi małżonka. – Teraz jest już lepiej, już nie śmierdzi, już nie widać tej tragedii. Wkrótce ruszymy z produk-cją, jeszcze trafimy w zimowy sezon – mówi kobieta.
Produkcja trwała tutaj cały rok. Specjalnie sprowadzone z zagranicy maszyny, odpowiedni program uprawy. Każda z 10 tysięcy sadzonek była zakorzeniona w specjalnej wełnianej macie. Tuż po zejściu wody kilku pracowników przerzuciło kilkadziesiąt ton takich mat. - Wszystko trzeba było wyrzucić, aż do spodu. Nie mogło nic tutaj zostać. Nikt się nie zapytał, czy mi czegoś nie potrzeba. Gdyby nie pomoc z zewnątrz, byłbym w tym samym miejscu, co przed miesiącem – mówi mężczyzna.
Wedle wcześniejszych zapowiedzi pomocy dla powodzian kontrahenci w większości przypadków skorzystali z okazji i skasowali pieniądze za usługę. Tak było między innymi u Zawadzkich, ale tu pojawiły się wyjątki. Dostawca nasion dał 2 tysiące sztuk, a producent pomp obiegowych zregenerował je za dar-mo. – Jedynym kosztem była tylko wysyłka. Bardzo pomogła też ekipa jednej z firm, która rozkręciła, umyła i skręciła na no-wo kilka tysięcy metrów kwadratowych szklanych ścian tylko za nocleg i jedzenie – mówi Piotr Zawadzki.
Razem z kilkoma innymi osobami chce wyjaśnić, dlaczego nie udało się zatamować wcześniej przerwanego wału na kanale Strumień. Jedni stracili domy i zabudowania gospodarcze, inni sady i uprawy.
Powodzianie są zdania, że ludzie odpowiedzialni za działania przeciwpowodziowe na terenie powiatu staszowskiego nie dopełnili swoich obowiązków.

Strefa Biznesu: Jaką decyzję podejmie w grudniu RPP?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?