MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Coraz bliższy koniec żywota nielegalnej drewnianej kładki na rzece Łęg

Zdzisław Surowaniec
Kładka służy nie tylko Skrzypaczowi, ale i mieszkańcom Burdzów.
Kładka służy nie tylko Skrzypaczowi, ale i mieszkańcom Burdzów. Zdzisław Surowaniec
Po trzech latach od nielegalnego wybudowania kładki na rzece Łęg, urzędnicy zrobili Władysławowi Skrzypaczowi "prezent" - kazali mu mostek rozebrać.

Władysław Skrzypacz mieszka na terenie należącym do gminy Grębów w powiecie tarnobrzeskim, a kładkę na Łęgu wybudował na terenie gminy Bojanów w powiecie stalowowolskim.

- Tylko media mogą mi pomóc - mruczy pod nosem Skrzypacz. Zapowiedział odwołanie do Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego. I do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

- Żadna parcela nie jest tak słynna jak moja - zmienia ton i uśmiecha się. I rzeczywiście, mija trzy lata, jak z pomocą mieszkańców Burdzów wybudował mostek na Łęgu koło Stalowej Woli.

W obronę wzięła go Telewizja Polska i o Skrzypaczu zrobiło się w Polsce głośno. Bo nie dał się wykurzyć z odludnego miejsca, gdzie mieszka i gdzie broni ojcowizny - jak mówi, co się wszystkim podoba.
Skrzypacz mówi głośno i dosadnie, klnie w żywy kamień. To się dobrze sprzedaje w gazecie i telewizji. Jest dla dziennikarzy skarbem. Jak trzeba robi pokaz przenoszenia dwunastoletniej córki przez rzekę, wpuszcza ich do domu, gdzie prąd zapewnia mu tylko generator pożerający benzynę. Ogłosił, że wyrzeka się polskiego obywatelstwa i zawiesił na długim kilku amerykańską flagę (musiał ją ściągnąć, bo jak twierdzi, zabronili mu tego policjanci).

Posiadłość Skrzypaczka to odludne miejsce. Jego dom styka się z poligonem wojskowym. A wojsku mostek nie jest potrzebny. Wszyscy mieszkańcy zostali przesiedleni w inne tereny, a Skrzypacz mieszka nad rzeką pod lasem i nie dał się Ruszyć. I byłoby o nim cicho, gdyby nie mostek na Łęgu na poligonie. Wojsko rozebrało stary mostek. Skrzypaczowi uniemożliwia to dotarcie suchą nogą na drugi brzeg do Burdzów. Może Łęg przeskoczyć w Rudzie, ale tam mu za daleko.

Przed trzema laty piorunem wybudował drewnianą kładkę, a właściwie karykaturę kładki. Powiatowy inspektor nadzoru budowlanego Marian Pędlowski nakazał rozebranie samowolki. Upomniany, nie zareagował. Nie pomogło nałożenie grzywny w wysokości 3 tys. zł.

Nieoczekiwanie na odsiecz Skrzypaczowi pospieszył wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego, który w marcu 2007 roku wstrzymał postanowienie o wszczęciu egzekucji. Jednak Skrzypaczka zaczęli sobie podrzucać ja gorący kartofel wójtowie dwóch gmin. Należy do gminy Grębów i jak twierdzi wójt Zuzanna Paduch, nie musi korzystać z kładki przez siebie zbudowanej, żeby dostać się do szkoły czy innych instytucji. Dla wójta Bojanowa, Skrzypacz to "obcy", który ma wygórowane żądania.

Inspektor wojewódzki przestał litować się nad Skrzypaczem, kiedy Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie stwierdził przy okazji powodzi na Łęgu, że kładka jest w złym stanie, zagraża życiu i zdrowiu ludzi, bo nie ma poręczy i jest nierówna. Postawiona bez pozwolenia, musi być rozebrana.

- Po wodzie chodzić nie umiem, kładka musi być. Z domu nie dam się ruszyć, bo tam jest raj, blisko grzyby, ryby, spokój - mówi Skrzypacz. Zwołuje na odsiecz dziennikarzy i narzeka, że już nie wszyscy chcą tak ochoczo przyjeżdżać, jak kiedyś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie