Niestety, arcyważne spotkanie w Puławach szczypiorniści mieleckiej Stali przegrali jedną bramką. A nie musieli, gdyby w końcówce bardziej panowali nad nerwami.
Był to mecz z gatunku tych za "sześć" punktów, bowiem obie drużyny zagrają z sobą w rozgrywkach play out. Mielczanie, przegrywając wczoraj w Puławach, znów spadli na przedostatnie miejsce w tabeli.
WYRÓWNANY POCZĄTEK
Pierwszy trafił Michał Salami i do stanu 5:5 obie drużyny szły "łeb w łeb". Wtedy z karnego trafił Robert Nowakowski i po chwili gospodarze uciekli naszej drużynie na trzy bramki. W 22 minucie, po trafieniu dobrze grającego Pawła Kurowskiego, było 11:8.
Trzybramkową przewagę miejscowi dowieźli do końca pierwszej połowy. Liczna grupa mieleckich kibiców z nadzieją oczekiwała drugiej części spotkania, bowiem mielczanie w tym sezonie wychodzili już nie z takich opresji obronną ręką. Ale początek drugiej połowy, zamiast dobrej gry mielczan, przyniósł jeszcze większe straty naszej drużyny.
BŁĘDY W KOŃCÓWCE
W 41 minucie, po trafieniu Kurowskiego, Azoty wygrywały już różnicą pięciu goli - 18:13 - i wydawało się, że jest po meczu. Nic z tych rzeczy. Ambitnie grający mielczanie zaczęli odrabiać straty. Po karnym Grzegorza Sobuta było 22:19 dla gospodarzy, po trafieniu Piętaka 22:20. W odpowiedzi celnie rzucił Nowakowski i było 23:21. Wtedy pięknym rzutem popisał się Salami, a kiedy w 54 minucie Łukasz Kandora doprowadził do wyrównania 23:23, mieleccy kibice szaleli.
Gospodarze stracili piłkę, ale Aleksander Boret trafił w bramkarza, po chwili stratę zaliczył Michał Przybylski. Co prawda w bramce Stali piękną obroną popisał się Krzysztof Lipka, ale co z tego, skoro Adam Babicz popełnił błędy kroków. W Azotach dwa razy trafił Paweł Sieczka, a na 15 s przed końcem gola na osłodę zdobył Przybylski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?