Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co Joanna Senyszyn ma wspólnego z Bridget Jones? Eurodeputowana zdradziła nam kilka tajemnic ze swojego życia

Marzena SMORĘDA, [email protected]
Joanna Senyszyn - silna kobieta.
Joanna Senyszyn - silna kobieta. Fot. Dawid Łukasik
Joanna Senyszyn - od wielu lat znany polityk związany z lewicą. Od ubiegłego roku poseł do Parlamentu Europejskiego z okręgu świętokrzysko - małopolskiego. Wspiera plebiscyty organizowane w regionie w tym "Kobietę Przedsiębiorczą". Przypomina wszystkim paniom: pamiętajmy, że na każdą literę alfabetu jest wiele słów opisujących nasze zalety!

Joanna Senyszyn

Profesor. Posłanka do Parlamentu Europejskiego z okręgu małopolsko-świętokrzyskiego, sponsor plebiscytu "Echa Dnia" Kobieta Przedsiębiorcza 2009 i fundatorka wyjazdu do Brukseli dla dziesięciu zwycięskich pań. Pracuje w trzech komisjach parlamentarnych: Komisji do spraw Praw Kobiet i Równouprawnienia, Komisji do spraw Kultury i Edukacji, Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych. Jest wiceprzewodniczącą Platformy Parlamentu Europejskiego na rzecz świeckiej polityki.

*Marzena Smoręda: Pani profesor, jak zostać kobietą sukcesu? Jak uwierzyć, że jesteśmy w stanie sprostać dużym wyzwaniom?

Joanna Senyszyn: - Kobiety są skromne, bo dziewczynki wychowuje się inaczej niż chłopców. Popełniamy błędy wychowawcze, tłumacząc im, że muszą być grzeczne, posłuszne, miłe. Nie zaszczepia się w nich tego, co w chłopcach - chęci rywalizacji, osiągania sukcesu.

Dlatego w dorosłym życiu kobietom trudno uwierzyć w siebie. Brak im pewności, którą mają mężczyźni. Oni nie mają oporów, by walczyć w konkursach o tytuł najlepszego. Są przekonani o swojej nadzwyczajności i doskonałości. Musimy inaczej wychowywać córki. Pora zmienić nawyki kształtowane przez tysiące lat.

* Czy są kobiety, które przedsiębiorczość mają we krwi?

- Z badań wynika, że tylko 5-7 procent ludzi ma wrodzone predyspozycje kierownicze, ale dużo zależy od wychowania. Trzeba pamiętać, że sukces można osiągnąć w każdej dziedzinie życia. Część z nas realizuje się w pracy zawodowej. Wiele - jako żony i matki.

Polki potrafią wszystko. Przedsiębiorczość wysysają z mlekiem matki. Zazwyczaj pracują na podwójnym etacie: zawodowo-domowym. I okazuje się, że radzą sobie znakomicie, choć to praca ponad siły. Najważniejsza jest możliwość wyboru drogi życiowej zgodnej z pragnieniami.

* Skoro wychowanie to fundament, na którym można budować sukces, jak wyglądało to w pani domu rodzinnym? Jak pani była wychowywana?

- Wychowałam się w domu kobiet. Mój ojciec zmarł, gdy miałam sześć lat, więc cały ciężar utrzymania domu spadł na mamę. Dom był zawsze pełen babć i cioć, które pracowały i świetnie dawały sobie radę ze wszystkim, stąd moje hasło wyborcze - "Polka potrafi".

Moja mama, kobieta wyjątkowa - zaradna, przedsiębiorcza, najpierw prowadziła zakład krawiecki, a potem wypożyczalnię sukien ślubnych. Pomagałam jej w interesach i uczyłam się przedsiębiorczości. W wieku 26 lat obroniłam doktorat, a kiedy miałam 46 lat zostałam belwederskim profesorem. Dużo się bawiłam, bywałam na premierach, spotykałam się ze znajomymi. Nie bałam się niczego.

Tak jak nauczyła mnie mama, dzielnie stawiam czoła wyzwaniom. Zjechać po linie z wieży strażackiej czy po rurze to też dla mnie żaden problem. Dlatego zachęcam panie do wiary w siebie i do pokonywania własnych słabości.

* Czy zamiłowanie do ciekawych strojów i mody także wyniosła pani z domu?

- Mama projektowała stroje. Już w latach 50. robiła pierwsze w Polsce rewie mody. W naszym domu bywały piękne modelki. Ja też byłam modelką, na której mama sprawdzała nowe fasony i pomysły. Życie w moim domu było niezwykle ciekawe, barwne i inspirujące.

* Gdzie pani kupuje ubrania i jakie marki ceni pani najbardziej?

- Mam ulubionych projektantów: Dolce & Gabbana, Gianfranco Ferre, Max Mara, ale ich ubrania są zbyt drogie. Toteż z przyjemnością je oglądam, a kupuję najwyżej na wyprzedażach. Zazwyczaj ubraniowe zakupy robię w zaprzyjaźnionych butikach. Jeżeli coś wpadnie mi w oko i ma dobrą cenę, kupuję to spontanicznie, nie zastanawiając się, czy pasuje do innych rzeczy. Jednak nie wkładam na siebie niczego, dopóki strój nie jest kompletny.

Mama wpoiła mi prostą zasadę, że jeden kolor to rewelacja, dwa kolory - świetnie, trzy - ciekawie, choć ryzykownie, a cztery i więcej to już katastrofa. Strój musi być odpowiednio skomponowany. Wszystko musi ze sobą grać. Nie można się oszpecać na zasadzie "ubrała, co miała". Na szczęście Polki to rozumieją i zaliczają się do najlepiej ubranych Europejek.

* A jakie są pani ulubione perfumy?

- Preferuję zapachy ciężkie, piżmowe. Niestety mój ulubiony Kashmere Donny Karan przestał być produkowany. Bardzo lubiłam też Jungle Kenzo i Opium. Muszę jednak przyznać, że poza Kashmere, w ostatnich latach nie spotkałam zapachu, którym byłabym zafascynowana. A w ogóle lubię zmieniać perfumy i kupuję to, co modne.

* Słynie pani ze wspaniałych kolekcji biżuterii...

- Mąż przywozi mi etniczną biżuterię ze swoich wypraw po świecie. Nie noszę złota, jeśli już, to srebro. Bardzo lubię bursztyny. Biżuteria jest bardzo ważna dla kobiety, ale moim zdaniem, absolutnie konieczny jest przede wszystkim makijaż. Bez niego kobieta jest naga. Tego też nauczyła mnie mama, która nawet wówczas, gdy była ciężko chora i leżała w łóżku, rano zawsze się malowała. Mama była moją najlepszą nauczycielką, także jeśli chodzi o sprawy wyglądu. Dziwi mnie, że mężczyźni często nie akceptują makijażu u swoich kobiet, a oglądają się za umalowanymi.

* Ma pani nienaganną figurę. Jak się pani odżywia, żeby tak dobrze wyglądać?

- Jako dziecko byłam niejadkiem i chudzielcem. Kiedy mnie na siłę karmiono, nie połykałam jedzenia, tylko je chomikowałam w buzi. Potrafiłam nawet zasnąć przy stole. Jedzenie to była najgorsza kara. Potem niestety zanadto je polubiłam. Ponieważ na stres reaguję jedzeniem i spaniem, po śmierci mamy, przybyło mi wiele kilogramów. Z przerażeniem stwierdziłam, że noszę już rozmiar 46, a w porywach 48.

Postanowiłam się odchudzić. Nie stosowałam żadnych środków, tylko zmniejszyłam porcje o połowę, a przede wszystkim jadłam tylko wtedy, gdy czułam silny głód. Na szczęście żołądek można oszukać, pijąc wodę. Przez kilka lat nie jadłam zup, słodyczy, pieczywa, ziemniaków, tłuszczów. Tylko ryby, mięso, nabiał, warzywa i owoce. Z czasem prawie zrezygnowałam z mięsa. Przez pierwszych kilka miesięcy nie straciłam ani kilograma, ale po trzech latach byłam już wręcz za chuda. Ubyło mi ponad 35 kilogramów. Teraz jem w zasadzie wszystko, ale raz w tygodniu się ważę. I jeśli waga idzie w górę, robię korektę jadłospisu.

* Na studiach była pani królową balu prasy. Lubi pani tańczyć?

- Na studiach często chodziłam na tańce do klubu studenckiego, grałam w brydża, jeździłam na wycieczki. To były wspaniałe czasy. Wspominam je z dużym sentymentem. Życie, choć skromne, było weselsze, a ludzie życzliwsi. Teraz mamy wyścig szczurów. Moi studenci pracują i prawie wcale nie korzystają z uroków życia.

* Czy lubi pani wędrówki, podróże?

- Mam złotą górską odznakę turystyczną, bo dawniej dużo chodziłam w Tatrach i Karkonoszach. Teraz nie mam na to czasu. Ciągle jestem w podróży. Walizkę mam na stałe spakowaną i tylko wymieniam w niej niektóre rzeczy. Od kiedy pracuję w europarlamencie, podróżuję bez przerwy. Od poniedziałku do piątku mieszkam w Brukseli. Dwa-trzy weekendy w miesiącu spędzam z małopolskimi i świętokrzyskimi wyborcami. "Dar Pomorza" zadomowił się na dobre w Krakowie i Kielcach.

* Kocha pani zwierzęta i ich los nie jest pani obcy. Przez długie lata była pani prezesem Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Czy teraz, w europarlamencie, także ich los leży pani na sercu?

- W Parlamencie Europejskim, tak jak i było to w naszym Sejmie, pracuję w intergrupie na rzecz zwierząt. Corocznie przekazuję 1 procent podatku dla gdyńskiego schroniska dla zwierząt "Ciapkowo". Od dziecka miałam psy. Początkowo rasowe, potem już zawsze ze schroniska. Przez ostatnich kilkanaście lat trzy wielkie mastify neapolitańskie. To były zabiedzone stworzenia po przejściach.

Stworzyliśmy im z mężem szczęśliwe życie. Niestety psy, zwłaszcza duże, żyją krótko. Teraz nie mamy psa. Miłość do zwierząt niekoniecznie musi się objawiać ich posiadaniem. Można być wolontariuszem w schronisku i tam mieć swojego pupila, którego się odwiedza, karmi, zabiera na spacer. Wielu młodych tak robi.

* Zbliża się Dzień Kobiet. Będzie pani świętowć?

- Oczywiście, choć żałuję, że kobiety mają tylko jeden dzień w roku, a mężczyźni 364 dni. Wszystkim Czytelniczkom składam najserdeczniejsze życzenia z okazji naszego święta. Drogie Panie, pamiętajmy, że na każdą literę alfabetu jest wiele słów opisujących nasze zalety.

Jesteśmy anielskie, błyskotliwe, czarujące, dzielne, eleganckie, fantastyczne, gorące, heroiczne, inteligentne, jedyne, kompetentne, lojalne, łagodne, macierzyńskie, namiętne, otwarte, przedsiębiorcze, romantyczne, szlachetne, twórcze, urocze, wspaniałe, zalotne. Trzeba tylko w to uwierzyć.

* Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie