Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Czujemy sportowy wstyd". NMC Powen Zabrze - Vive Targi Kielce 30:26 (video)

Z Zabrza Paweł KOTWICA [email protected]
NMC Powen Zabrze – Vive Targi Kielce. Relacja live
NMC Powen Zabrze – Vive Targi Kielce. Relacja live
Nie będzie kompletu zwycięstw Vive Targi Kielce w rundzie zasadniczej PGNiG Superligi piłkarzy ręcznych, bo kielczanie sensacyjnie przegrali w Zabrzu z Powenem Zabrze 26:30. W ćwierćfinale play off kielczanie zmierzą się z Miedzią Legnica, pierwszy mecz w środę w Legnicy, gra się do dwóch zwycięstw.

ZOBACZ ZAPIS RELACJI LIVE MECZU NMC Powen Zabrze - Vive Targi Kielce. - WEJDŹ

Powen Zabrze - Vive Targi Kielce 30:26 (14:11)

Vive Targi Kielce: Cleverly (5), Szmal (7) - Jachlewski 2, Tomczak 2 - Rosiński 3, Jurecki 2 - Zorman 1, Tkaczyk 3 - Buntić, Jurasik 3 - Kuchczyński, Olafsson 1 - Musa 2, Grabarczyk, Stojković 7 (5).

Powen: Banisz (12), Kicki, Ner - Niedośpiał 6 - Stodtko 4 - Nat 4, Mokrzki 5 - Hojnik, Garbacz 3, Kulak - Buszkow - Kandora 6, Droździk 2.

Karne. Powen: 2/3 (Mokrzki trafił w poprzeczkę). Vive Targi Kielce: 5/7 (rzuty Stojkovicia i Tkaczyka obronił Banisz). Kary. Powen: 10 minut (Droździk 4, Stodtko, Kandora, Hojnik po 2). Vive Targi Kielce: 10 minut (Musa 4, Grabarczyk, Olafsson, Jachlewski po 2).

Sędziowali: D. Demczuk, T. Rosik (Lubin). Widzów: 1200.

Przebieg: 1:0, 1:1, 2:1, 2:2, 3:2, 3:3, 4:3, 4:4, 5:4, 6:5, 6:6, 10:6, 10:8, 11:8, 11:9, 12:9, 13:9, 13:10, 14:10, 14:11 - 14;12, 15:12, 15:13, 16:13, 16:14, 17:14, 17:15, 18:15, 18:16, 19:16, 19:17, 20:17, 20:19, 21:19, 21:21, 22:21, 22:22, 23:22, 23:23, 24:23, 24:24, 28:24, 28:25, 29:25, 29:26, 30:26.

Ci, którzy przewidzieli sobotnią porażkę kielczan w Zabrzu oraz przegraną u siebie Orlen Wisły Płock z MMTS Kwidzyn i obstawili takie rozstrzygnięcia w zakładach bukmacherskich, zbili majątek. Ostatnia seria spotkań rundy zasadniczej w PGNiG Superlidze piłkarzy ręcznych była kolejką cudów.

"Biletów brak" - takie kartki wiszące w drzwiach przywitały nas w hali w Zabrzu. Wejściówki skończyły się w środę, a od tego czasu w zabrzańskim klubie odebrano setki telefonów z pytaniami o bilety. "Nie ma" - to była jedyna możliwa odpowiedź.

- Dziś grają dwa zespoły, które były mistrzami Polski. Przyjazd kilkunastu medalistów mistrzostw świata i Europy to dla nas ogromne święto - mówił spiker w hali dawnej Pogoni, który w specjalny sposób przywitał wychowanka klubu z Zabrza, grającego w żółto-biało-niebieskich barwach, Tomasza Rosińskiego. - Przecież to absolutny lider ekstraklasy - rozpływał się spiker. Jak się okazało, nawet taki absolutny lider może mieć swój słabszy dzień. Słabszy to mało powiedziane, tragiczny. - Co zawiodło? Wszystko - skwitował trener kielczan Bogdan Wenta.

Od pierwszych minut meczu widać było, że zabrzanie chcą mieć coś więcej z życia, niż tylko szóste miejsce w tabeli na koniec rundy zasadniczej. Oni chcieli pokonać kielecki "Dream team", mieli pomysł, jak to zrobić i nie wahali się go użyć. Kluczem miała być aktywna, wysunięta defensywa, z którą mieli sobie nie poradzić kieleccy zawodnicy. A skoro mieli sobie nie radzić, to sobie nie radzili. Szczególnie Denis Buntić, szybko zmieniony na prawym rozegraniu przez Mariusza Jurasika. W ataku Powen nie grał zbyt wymyślnych akcji, można powiedzieć, że grał żywiołowo, ale uparcie parł do przodu, zawodnicy szli do końca na zasadzie "albo urwią mi łeb, albo rzucę". Od stanu 6:6 w 14 minucie gospodarze zdobyli cztery bramki z rzędu, bo nasi przegrywali pojedynki z doświadczonym bramkarzem, Arturem Baniszem. Chwila refleksji nad nędzną grą naszej ofensywy przyniosła wprawdzie zmniejszenie strat do 10:8, ale końcówka pierwszej połowy to znów rzuty panu Bogu w okno. A zabrzanie nadal byli skuteczni - w 28 minucie po trafieniu Adriana Niedośpiała wygrywali 13:9. Ostatecznie do przerwy był podobny wynik, jak w niedawnym pojedynku Powenu z mistrzem Polski, Orlen Wisłą Płock - gospodarze wygrywali różnicą trzech bramek.

Od początku drugiej połowy na boisku pojawili się Grzegorz Tkaczyk, Sławomir Szmal, Michał Jurecki i Bartłomiej Tomczak. W meczu Zabrza z Wisłą na początku drugiej połowy goście przycisnęli Ślązaków obroną, szybko odrobili straty, wyszli na kilkubramkowe prowadzenie i spokojnie doholowali je do końca spotkania. Wszystko o grze Vive Targi Kielce można powiedzieć, ale nie to, że była spokojna. Nawet jeśli nasi zawodnicy zmusili rywala do jakiegoś błędu, a zdarzało się to niezwykle rzadko, to nie udawało im się wyprowadzić kontrataku, bo w pierwszym podaniu pakowali piłkę do rąk zawodników Powenu.

Gra szła, jak krew z nosa, ale w 48 minucie po kontrze Bartłomieja Tomczaka udało się doprowadzić do remisu e 21:21. Jeszcze w 54 minucie był remis 24:24. Od tej chwili nasi zawodnicy zupełnie potracili głowy, zagrali jak juniorzy młodsi. Michał Jurecki rzucił metr nad bramką, Grzegorz Tkaczyk zmarnował karnego, Mariusz Jurasik trafił w to samo miejsce co Jurecki, a na każdy z tych błędów zabrzanie odpowiadali golem. Autorami upokorzenia naszego zespołu byli kołowy Łukasz Kandora i środkowy rozgrywający Kamil Mokrzki, którzy w ostatnich minutach nie mylili się. Szczególnie dał się we znaki Kandora, który nagle wyrastał na kole nie wiadomo skąd, dostawał podanie i miał tyle czasu na oddanie rzutu, że zdążyłby jeszcze zjeść roladę z kluskami śląskimi i modrą kapustą i popić "tyskim".

W 58 minucie na 28:24 trafił Kandora i wypełniona do ostatniego miejsca hala zaczęła świętowanie. - To największa sensacja tego sezonu w piłce ręcznej! - zachwycał się spiker. Vive Targi Kielce, podobnie jak przed rokiem, nie zgarnęło kompletu zwycięstw w sezonie zasadniczym. Wtedy przegrało u siebie z Orlenem Wisłą Płock, teraz, w fatalnym stylu, w Zabrzu. Oby teraz historia play offów się nie powtórzyła…

- Czujemy sportowy wstyd. Zabrze wygrało zasłużenie, każdy walczył za każdego, czego u nas zabrakło. Graliśmy chodzonego, popełniliśmy ogromną liczbę błędów technicznych. Niektórym wydawało się, że wygrać tu to formalność, ostrzegałem przed meczem, że tak nie będzie. A my graliśmy, jakbyśmy się dzisiaj spotkali po raz pierwszy, od pierwszej do ostatniej minuty wyglądało to źle - mówił Wenta, który po meczu przez kilkanaście minut rozmawiał ze swoimi graczami w szatni.

W naszym zespole o żadnym zawodniku nie można powiedzieć, że zagrał nawet przyzwoicie, wszyscy źle, albo bardzo źle.

- Nie funkcjonowała u nas żadna formacja, graliśmy fatalnie w każdym elemencie, brakowało walki. Taki mecz nie powinien się zdarzyć, na szczęście przed nami jeszcze kawał grania - analizował Sławomir Szmal.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie