Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Działoszyce. Kto po wojnie zamordował Żydów ocalałych z Holocaustu?

Michał Kolera
Michał Kolera
Zeznanie jednego ze sprawców masakry w Działoszycach, które pozyskał z Instytutu Pamięci Narodowej Ireneusz Trybulec.
Zeznanie jednego ze sprawców masakry w Działoszycach, które pozyskał z Instytutu Pamięci Narodowej Ireneusz Trybulec. IPN/archiwum Ireneusza Trybulca
W weekend 2-3 września odbyły się II Dni Pamięci o Żydowskich Mieszkańcach Działoszyc. Społeczność miasta i gminy czciła w ten sposób pamięć Żydów, ofiar zbrodni niemieckich. Mało osób wie, że w Działoszycach, tuż po wojnie, wydarzyła się jeszcze jedna tragedia ludności żydowskiej. Niestety, tym razem wiele wskazuje na to, że sprawcami byli Polacy.

Do tragicznych wydarzeń doszło w nocy z 16 na 17 czerwca 1945 roku w Działoszycach, w obecnym powiecie pińczowskim. Uzbrojony oddział poakowski pod dowództwem Leona Kubickiego, pseudonim "Grom", napadł na Żydów, zabił ich i ograbił. Liczba zabitych różni się, zależnie od relacji. Kilku Żydów przeżyło. Do dokumentów dotyczących tego wydarzenia dotarł Ireneusz Trybulec, krakowski muzyk, a prywatnie historyk-amator, badacz dziejów powiatu miechowskiego.

Jego dziadkowie ratowali Żydów przed Niemcami

- Moi dziadkowie mieszkali w Raszówku, obecnie w gminie Słaboszów w województwie małopolskim. Ta gmina sąsiaduje z Działoszycami. Babcia i dziadek podczas wojny pomogli dwóm Żydówkom, które uciekły z likwidowanego przez Niemców getta w Działoszycach. Później znalazły się na terenie Rzeszy, obie przeżyły. Syn jednej z kobiet mieszka obecnie w Szwecji - mówi Ireneusz Trybulec.

Z powodów rodzinnych pan Ireneusz czuje się związany z dawną Miechowszczyzną. Kupił, wraz z małżonką, dworek w Grzymałowie, gdzie od 15 lat organizuje wydarzenia kulturalne pod nazwą "Noce i dnie Ziemi Miechowskiej". Uczestnicy zajmują się tam głównie dziejami okolicznych rodzin i dworów ziemiańskich, ale często wchodzą też w XX. wiek. Pan Ireneusz z zapałem bada lokalną historię, spędza dużo czasu w bibliotekach, przeszukuje archiwa. Posiada niezbędne rekomendacje do korzystania z zasobów archiwalnych Instytutu Pamięci Narodowej.

- Dawno temu byłem na wycieczce w Działoszycach i pewien człowiek powiedział mi o niechlubnej karcie tej miejscowości, jeśli chodzi o relacje polsko-żydowskie. Później przeczytałem książkę "Dalej jest noc. Losy Żydów w wybranych powiatach okupowanej Polski". Jeden z rozdziałów, autorstwa historyka Dariusza Libionki, wspomina o mordzie na Żydach w Działoszycach, dokonanym przez Polaków z poakowskiego oddziału dowodzonego przez Leona Kubickego, pseudonim "Grom". Nie było tam wiele szczegółów, ale podano sygnaturę akt Instytutu Pamięci Narodowej - mówi Ireneusz Trybulec.

- Atak przeprowadził oddział poakowski, pod dowództwem podporucznika Leona Kubickiego, pseudonim "Grom". W jego skład wchodzili mieszkańcy Nawarzyc, Działoszyc, Opatkowic, Sancygniowa i kilku innych miejscowości (...). Przebieg wypadków opisał aresztowany przez bezpiekę "żołnierz wyklęty" - pisze we wspomnianej książce doktor Dariusz Libionka, profesor Polskiej Akademii Nauk.

Uczestnik masakry: W Działoszycach zamordowaliśmy czterech Żydów

Pan Ireneusz dotarł do wspominanych przez Dariusza Libionkę dokumentów, które znajdują się w Instytucie Pamięci Narodowej. Oto zeznanie jednego z członków oddziału "Groma".

"Było to w czerwcu 1945 roku jak zrobiliśmy wyprawę na Działoszyce, podczas której to akcji zamordowaliśmy czterech żydów. Jeden żyd był młynarzem a pozostałych to nie wiem co to byli za żydzi. Po zabójstwie żydów zrabowaliśmy im szesnaście tys. zł i trzy maszyny do szycia. Udział w tym napadzie brała grupa w pełnym składzie, tak jak to wyżej nadmieniłem. Organizatorem morderstwa żydów był podporucznik Kubicki Leopold. Bezpośrednimi sprawcami morderstw żydów byli ci z Nawarzyc w liczbie czterech, których nie znam, ani z nazwiska, ani z pseudonimów. Ta czwórka zabrała pieniądze a my zabraliśmy te trzy maszyny do szycia. Poprawiam się i dodaję, że podczas tego napadu obrabowaliśmy jeszcze trzech innych żydów, u których również zabraliśmy trzy maszyny do szycia i różną garderobę. [...].

W dalszej części zeznań znajdują się nazwiska sprawców - łącznie jest ich 26. Wielu z nich pochodziło z Działoszyc lub z okolic, ale jest też kilku z miejscowości położonych o wiele dalej. Co ciekawe, ze świadectwa wynika, że z oprawcami współpracowało dwóch milicjantów.

O istnieniu naszej bandy wiedziało dwóch milicjantów [...]. Obaj wyjechali gdzieś w początkach października i w milicji ich obecnie nie ma. [...] z każdego rabunku otrzymywali równą część łupu, jak i każdy bandyta. [...]

A tak opisuje sytuację w powojennych Działoszycach ocalały Żyd, Abraham Langer. Jego wspomnienia znalazły się w książce "Księga pamięci Działoszyc" ("Działoszyce Memorial Book"). Z angielskiego przetłumaczyła je Kaja Murzyn.

Kilka dni później [po wyzwoleniu] pojechałem do Działoszyc. W moim domu zastałem kilka osób, byli to: Bencion Czarnocha, Eli Ostry, Chaim i Berisz Jurysta. Wydobyłem rzeczy, które wcześniej ukryłem. Oprócz tej czwórki dom zajmowała rodzina drwali, Dalesube. Połowa domów była w ruinie – tak po wojnie wyglądały Działoszyce. Dom Groswalda zniknął razem ze wszystkimi mniejszymi domostwami. Kiedy przechodziłem obok synagogi, zauważyłem wjeżdżającego do niej konia z zaprzęgiem. Natomiast ogromnego szoku doznałem przekraczając próg bes hamedresh, domu modlitewnego – wisiały tam podobizny Maryi i Jezusa. W żydowskich domach mieszkali drwale i straż. Z balkonu Berla Zajfmana wychylał się strażnik okręgowy, sklepikarz Koniecki, a z tarasu Moszka Drobiarza - drwal Figiel. Domy wokół rynku zostały zajęte przez chłopów z okolicznych wiosek, którzy, gdy mnie zobaczyli, zakrzyknęli tylko: “Awramcze, ty jeszcze żyjesz?”. Poszedłem do ratusza, aby zabezpieczyć dokumenty i okazało się, że burmistrzem jest działacz związkowy Adamski. Jego przedstawicielem był szewc z blizną na twarzy, Rak. Dali mi wszystko, o co prosiłem, równocześnie jednak mówiąc: „Chcesz osiedlić się w Działoszycach? Nie radzimy.”. Udałem się na rynek. Zmroziło mi krew w żyłach – nie było tam żywej duszy. Ludzie, którzy zajęli mój dom mieli zgromadzony niemały dobytek – tkaniny, ubrania, aparaty radiowe, maszyny do szycia itd. Sprowadzili się trzy miesiące wcześniej zabierając ze sobą towary z Górnego Śląska. W Działoszycach spędziłem tylko osiem dni. Pojechałem do Krakowa, żeby sprzedać trochę złota, aby mieć pieniądze dla kobiety mieszkającej w moim domu, chrześcijanki. Chciała 50 000 zł na posag dla córki w zamian za pół godziny [pozostania] samemu w mieszkaniu, bym mógł wydostać wszystko, co w nim ukryłem przed zesłaniem do obozu.

W dalszej części autor opisuje przebieg samej masakry. Warto zaznaczyć, że określa sprawców, jako Armię Krajową. Z formalnego punktu widzenia nie był to już jednak oddział Armii Krajowej, ale, jak określa go historyk Dariusz Libionka, oddział poakowski. Armia Krajowa, jako formacja zbrojna, już wówczas nie istniała. Rozkazem generała Leopolda Okulickiego została rozformowana 19 stycznia 1945 roku.

Tej samej nocy nadeszła kolejna tragedia. AK (Armia Krajowa) zaatakowała mój dom o północy. Wtargnęli siłą do środka i pobili nas. Zażądali naszych zegarków i pieniędzy. Wszystko im wydaliśmy. Potem ustawili nas wzdłuż ściany, a jeden został by nas pilnować. Sprowadzili wóz z koniem i opróżnili dom do zera, tak, że furgon był pełny radioodbiorników i maszyn do szycia. W ten sposób obrabowywali [też] inne żydowskie domy, ale z nami postąpili jeszcze okrutniej. Jeden z nich wydał rozkaz: wystrzelać wszystkich jak psy. Przede mną stali Bencion Czarnocha, Berisz Jurysta i Eli Ostry. Wymierzono w nich serię z karabinu maszynowego. Padli od razu, mnie jednak kule ominęły. Bencion nie żył. AK-owcy wrócili po chwili, powiedziałem więc rannym, by byli cicho. Oni jednak jęczeli z wielkiego bólu.

Mordercy wrzucili granat, który rozerwał Juryście pół ciała. Kiedy próbowałem zatamować jego krwawiące rany, dostałem kulą w palec u stopy, jednak nie wyrządziło to mi większej krzywdy. Wczesnym porankiem pojawił się komendant milicji w cywilu, młody goj ze Słupowa, mój dawny klient. Ponoć miał zostać o wszystkim zawiadomiony i nakazał przetransportowanie rannych do Miechowa. Chaim Jurysta zmarł po drodze. Eli Ostry i Berisz Jurysta trafili do szpitala w Krakowie. Ja pozostałem ze zmarłym, Bencionem Czarnochą. Wieczorem przybyła delegacja z doktorem Grębowskim na czele i zdecydowali się posłać po wózek ręczny do wywozu ciała. Ponieważ wciąż miałem na sobie zakrwawioną koszulę, Grębowski i rejent (lub: notariusz) Jasieński - obaj moi klienci – posłali po dwa zestawy ubrań, lecz jeden okazał się za mały, drugi natomiast za duży. Ubrałem więc mniejsze spodnie, a większe odzienie narzuciłem na swoją koszulę. Przed tym dniem w Działoszycach znajdowało się około 30 Żydów, wszyscy jednak w końcu uciekli. Zostałem sam, jedyny. Z pomocą goja, który sprowadził wózek ręczny, podnieśliśmy ciało, wrzuciliśmy je na wóz i zawieźliśmy je na cmentarz. Tam odkryłem, że nie zachowały się już żadne nagrobki. Zastałem zaorane na płasko pole. Pozostał tylko jeden samotny grób, należący do Hilela Skopickiego. Obok niego wykopałem grób dla Benciona Czarnochy. Potem udałem się na ulicę Chmielową i dowiedziałem się, że zastrzelili również Szmula Piekarza, jego też więc pochowałem w żydowskim grobie.

W międzyczasie zrobiło się ciemno. Milicjanci chcieli, bym spał na komendzie. Ja jednak obawiałem się tego, dlatego noc spędziłem u doktora Grębowskiego. Rankiem, kiedy się zbierałem, trafiłem na mojego lokatora, który chciał bym opróżnił mój dom ze swoich rzeczy. Ale ja nic nie zrobiłem. Skierowałem się w stronę kolei i odjechałem pociągiem do Sosnowca. Tam pracowałem chwilę jako fryzjer, aby trochę zarobić. Byłem tam miesiąc.

We wspomnieniach Abrahama Langera rozdzierający serce jest fragment o jego miłości do rodzinnego miasta.

Nie będzie przesadą kiedy powiem, z głębi mego największego bólu, że kiedy wspominam małe miasteczko Działoszyce, do dziś dnia serce mi krwawi. Tyle drogich mi istnień przepadło. Moje serce zalewa się łzami. Czym zasłużyli na tak srogą karę, tak tragiczny koniec?

Echa masakry z Działoszyc spotykamy również w innych wspomnieniach. W internetowym serwisie Krakowpost.com, który relacjonuje życie Krakowa dla czytelników anglojęzycznych, 19 grudnia 2016 roku ukazał się artykuł pod tytułem "Poland’s true story: Coming to terms with a complex past" ("Prawdziwa historia Polski: Rozliczenie się ze złożoną przeszłością"). Autorem jest David Sarna Galdi, dziennikarz, były redaktor izraelskiego dziennika Haaretz. Jego dziadek, Józef Sarna, urodził się w Działoszycach w 1921 roku. Oto fragment artykułu.

- Kiedy naziści przyszli do Działoszyc we wrześniu 1939 roku, mój dziadek uciekł, został aresztowany i spędził wojnę w obozach koncentracyjnych. Po wyzwoleniu jego bracia wrócili do Działoszyc, by znaleźć kogokolwiek z rodziny, kto przeżył. Zostali powitani ogniem z broni palnej i wybuchami granatów w nocy 16 czerwca 1945, kiedy okoliczni Polacy zabili pięciu powracających Żydów i zranili wielu więcej. Moja rodzina przetrwała ukrywając się i porzucając swój dom po raz drugi - pisze David Sarna Galdi.

Czytaj więcej:
Poland’s true story: Coming to terms with a complex past

Ireneusz Trybulec: Nie chodzi o szkalowanie Polaków, ale o prawdę

Ireneusz Trybulec podkreśla, że przypominając historię masakry w Działoszycach, nie ma na celu szkalowania Polaków, Armii Krajowej czy innych zbrojnych ugrupowań niepodległościowych.

- Moi dziadkowie pomogli dwóm żydowskim dziewczętom w drodze ucieczki z Działoszyc podczas deportacji. Obydwie przeżyły. Nie jest więc tak, że Polacy tylko czyhali na Żydów po miastach, wsiach i lasach, by ich obrabować, a później zabić. Uważam, że właśnie dlatego, iż niektórzy Polacy ratowali Żydów, równocześnie należy także mówić o tych naszych rodakach, którzy okazali się podli, wyłapywali, a nawet zabijali obywateli pochodzenia żydowskiego, a także denuncjowali Polaków ich przechowujących. Wówczas jeszcze bardziej będzie widoczny heroizm tych, którzy z narażeniem życia ratowali swych "braci starszych w wierze" - mówi.

Pan Ireneusz zaznacza, że nie można generalizować i całkowicie negatywnie oceniać mieszkańców z okolic Działoszyc w kontekście relacji polsko-żydowskich. Podaje konkretne przykłady.

- Wystarczy wspomnieć o Macieju Koniecznym, prawym człowieku z niedalekiej Dzierążni, który przechował aż do wyzwolenia w swoim gospodarstwie dużą grupę Żydów, za co otrzymał medal "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". Jak wspominał, udało mu się to zrobić mimo donosów sąsiadów na niego do policji granatowej lub do Niemców. W położonym na północ od Działoszyc Dębowcu bezinteresownie zaopiekowało się chłopcem żydowskim Meierem Boruchowiczem małżeństwo Szczubiałów. Przeżył on do końca okupację u nich w kryjówce. Był traktowany jak syn, dlatego później po wojnie pozostał u Szczubiałów - został adoptowany, pracował wspólnie z nimi na gospodarstwie. Również w pobliskim Bronowie ocaliła Żydów, braci Federmanów, rodzina Muchów. Jeden z ocalonych był teściem Menachema Dauma, reżysera i producenta filmowego z Nowego Jorku. Obydwie powyższe rodziny także były wyróżnione medalem "Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata". Pomagał również ukrywającym się Żydom w Działoszycach lekarz z tego miasteczka, doktor Karol Grębowski - opisuje Ireneusz Trybulec.

Działoszyce dostrzegają wkład Żydów w swoją historię

Dodajmy, że Działoszyce od jakiegoś czasu starają się przywrócić pamięć i szacunek o swojej historii, która związana jest z Żydami. Przed drugą wojną światową stanowili oni 80 procent liczby mieszkańców. Po wkroczeniu do miasta Niemców, utworzone zostało getto otwarte. Niemcy zlikwidowali je 3 września 1942 roku. Niemiecka żandarmeria zamordowała 1500-2000 ludzi. Kilka tysięcy zostało wysłanych do obozu masowej eksterminacji w Bełżcu.

Gmina i miasto Działoszyce w 2022 roku postanowiły uczcić pamięć ofiar tamtych tragicznych wydarzeń. Zorganizowano Dni Pamięci o Żydowskich Mieszkańcach Działoszyc. Cieszyły się dużym zainteresowaniem. Uczestnicy poznawali kulturę i historię Żydów w Działoszycach.

Czytaj więcej:

Dni Pamięci o Żydowskich Mieszkańcach Działoszyc miały miejsce także w tym roku. Zaczęły się 2 września.
Czytaj więcej:

W ubiegłym roku natomiast odbyła się obywatelska akcja sprzątania żydowskiego cmentarza w Działoszycach. Zainicjował ją Emilian Nowak. Do akcji spontanicznie przyłączyli się inni mieszkańcy. Przez kilka wakacyjnych sobót, nie zważając na warunki atmosferyczne, poświęcali swój wolny czas, by przywrócić należytą godność miejscom pamięci działoszyckich Żydów.

Czytaj więcej:

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie