Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mała Julia jest "milczącym aniołem", pewnego dnia po prostu... przestała poznawać swoją mamę! Ta potworna choroba atakuje tylko dziewczynki

Paulina Baran
Paulina Baran
Julka w objęciach swojej ukochanej mamy.
Julka w objęciach swojej ukochanej mamy.
Milczące anioły. Tak nazywa się dzieci z zespołem Retta. Chorują tylko dziewczynki… Są jak aniołki – ciche i śliczne. Nie mają jednak anielskiego życia, bo choroba odbiera im wszystko. Zdolność mowy, chodzenia, kontroli nad ciałem. Na to okrutne schorzenie cierpi ośmioletnia Julcia Radek z Woli Morawickiej w powiecie kieleckim. Dziewczynka kiedyś normalnie chodziła, mówiła, rozwijała się jak zdrowe dziecko, ale nagle zaczęła znikać każdego dnia. Zespół Retta powoduje, że zdrowy i świadomy umysł zostaje uwięziony w niesprawnym ciele. Pomóżmy Julce go uwolnić!

Mama Julki zbiera pieniądze na przeszczep komórek macierzystych na stronie Siepomaga. Do tej pory darczyńcy wpłacili 46 tysięcy złotych, ale brakuje jeszcze ponad 13 tysięcy. Poznajcie dramatyczną historię dziewczynki z relacji mamy, która każdego dnia od usłyszenia łamiącej serce diagnozy, walczy o lepsze życie Julki:

- Julka. Moja księżniczka, mój promyczek, moje całe życie… Gdy się urodziła, byłam najszczęśliwszą mamą na świecie. Mamą zdrowej dziewczynki. Tak mi się wtedy wydawało. Julka miała 5 miesięcy, gdy zaczęła siedzieć, 10, gdy zaczęły się pierwsze kroki, pierwsze słowa… Tamte chwile są dziś tylko wspomnieniem. Nie mogę do nich wracać, bo sprawiają tylko przeraźliwy ból.

"W nocy przeraźliwie krzyczała, potem przestała mnie poznawać"
Nagle, z dnia na dzień, Julka zaczęła znikać. Na początku były to drobnostki. Chwiała się, ciężko jej było chodzić. Mówiłam do niej, ale Julka nie słuchała. W nocy budził mnie jej przeraźliwy krzyk. Julka zasypiała, a potem budziła się znowu. I tak nawet 50 razy w ciągu kilku godzin… Płakałam, przytulałam. Nie pomagało… Potem przestała mnie poznawać. Przechodziła obok na placu zabaw, nie zdając sobie sprawy, że minęła mnie, swoją mamę… Potem przestała nawet na mnie patrzeć.

Z przerażeniem patrzyłam, jak moje dziecko cierpi. Przestała interesować się czymkolwiek. Zamieszkała we własnym świecie, do którego nawet ja, jej mama, nie miałam dostępu.

Rozpoczęła się walka. Walka o powrót do zdrowia, jak również o postawienie właściwej diagnozy. Badanie pod kątem zaburzeń autystycznych – nie stwierdzono. Guz mózgu - nie stwierdzono. Setki wizyt lekarskich, dziesiątki badań. W tym EEG - nieprawidłowe. Pierwsza diagnoza – padaczka. Ciężko było się z tym pogodzić, jednak lekarze zapewniali, że po wprowadzeniu leku będzie dobrze. Nie było. Żadnych zmian. Kolejny tomograf – nic. Badania metaboliczne – nic. Badania genetyczne – nic. Żadnej diagnozy, a dziecko nadal chore…

Tysiące przeczytanych stron w Internecie, wątków, dyskusji, publikacji… Nie liczyło się już nic ani nikt poza nią. Poza tym, żeby Julka znów na mnie spojrzała, przemówiła… Serce pękało mi z rozpaczy, gdy wołałam do niej Julko, Julciu, córeczko, a ona nic, zero reakcji, zero podnoszenia główki… Jakbym dla niej nie istniała. Jakbym była tylko powietrzem.

Dramatyczna diagnoza
24 kwietnia 2018, druga data, której nie zapomnę. Telefon od lekarza. Badania genetyczne pozwoliły postawić diagnozę. Zespół Retta. Choroba genetyczna, spowodowana mutacją w jednym genie. Ciężkie, całościowe zaburzenie rozwoju.

Milczące anioły. Tak nazywa się dzieci z zespołem Retta. Chorują tylko dziewczynki… Są jak aniołki – ciche i śliczne. Nie mają jednak anielskiego życia, bo choroba odbiera im wszystko. Zdolność mowy, chodzenia, kontroli nad ciałem. Do niedawna były uważane za autystyczne, głęboko upośledzone, właściwie skreślane przez lekarzy. Dziś już wiadomo, że to często zupełnie zdrowe umysły, zamknięte w niesprawnych ciałach, które bardzo chcą przemówić! Julka rozumie więcej, niż może przekazać. Muszę wydostać ją z więzienia, w którym zamknął ją zespół Retta!

Choć jej stan z dnia na dzień się pogarsza, Julka jeszcze chodzi. Jeszcze posługuje się rączkami. Trochę mówi. To jednak nie szczęście, ale efekt ciężkiej pracy, która jednak bardzo dużo kosztuje… Od ponad 2 lat nasze życie – Julki i moje - podporządkowane jest walce o jej zdrowie, codziennym terapiom i zajęciom. Wydawało się, że tylko tyle mogę zrobić dla swojego dziecka… Po latach pojawiło się w końcu światełko w tunelu!

Po latach pojawił się przełom w leczeniu. Dla Julki jest szansa
Julka zakwalifikowała się do eksperymentalnego leczenia – przeszczepu komórek macierzystych! Przeszczepia się je choremu, żeby odbudować to, co uszkodzone w mózgu… U dzieci z zaburzeniami neurologicznymi daje to często wspaniałe rezultaty, znikają ataki padaczkowe, poprawia się ruch, koncentracja, mowa. To milowy krok w rozwoju… Szansa, którą Julka musi dostać — może więcej mówić, rozumieć! Leczenie jednak niestety nie jest refundowane, to wciąż eksperyment medyczny, każde podanie komórek kosztuje kilkanaście tysięcy złotych!

Proszę o Twoją pomoc, bo oprócz rozpaczy mam coś jeszcze, nadzieję. Nie chcę nic dla siebie, bo całe moje życie jest dla niej… To szansa dla mojej córeczki, jedyna szansa… Proszę – pozwól mi ją leczyć - apeluje mama Julki.

Pomóżmy i wpłaćmy dowolną kwotę na zbiórkę organizowaną na Siepomaga

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co to jest zapalenie gardła i migdałków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie