MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Michał Jurecki wraca do gry. "Strasznie ciągnęło mnie na boisko"

Paweł KOTWICA [email protected]
Po raz ostatni Michał Jurecki zagrał w barwach kieleckiego zespołu w meczu z Chambery Savoie w Lidze Mistrzów, który odbył się 5 grudnia ubiegłego roku.
Po raz ostatni Michał Jurecki zagrał w barwach kieleckiego zespołu w meczu z Chambery Savoie w Lidze Mistrzów, który odbył się 5 grudnia ubiegłego roku. Fot. Sławomir Stachura
W niedzielnym meczu Superligi piłkarzy ręcznych z Orlenem Wisłą Płock, po raz pierwszy w tym roku w zespole Vive Targi Kielce kibice zobaczą Michał Jureckiego, który po kontuzji odniesionej w połowie stycznia na mistrzostwach świata w Szwecji i operacji, dopiero teraz wraca do gry.

Michał Jurecki

Michał Jurecki

26 lat. Lewy rozgrywający. Kluby: Tęcza Kościan, Chrobry Głogów, Vive Kielce (2006/2007), HSV Hamburg, TuS-N Luebbecke i Vive Targi Kielce (od 2010). Wzrost: 199 cm. Waga: 110 kg. Pseudonim: "Dzidziuś". Żonaty. Córka Oliwia.

Paweł Kotwica: *Zagrasz?
Michał Jurecki: - W poniedziałek rozmawiałem z lekarzem, który dał mi "zielone światło" na grę. Powiedziałem trenerowi, że jestem do dyspozycji. Cieszę się bardzo, że będę mógł zagrać. Byłem strasznie napalony już na grę w finale Pucharu Polski, ale chłopaki i beze mnie roznieśli Płock, nie było sensu ryzykować mojego zdrowia, choć ewentualnie mogłem wejść na boisko. Te dwa tygodnie, które minęły od tamtego czasu ciężko przepracowałem, żeby móc wrócić na końcówkę sezonu. Najgorsze było dla mnie patrzeć, jak koledzy grają, a ja musiałem sobie mówić "Jeszcze dwa tygodnie, jeszcze tydzień...". Dlatego bardzo ważne jest dla mnie, żeby niedzielę wyjść chociaż na kilka minut, może nie od razu na cały mecz.

*Miałeś kiedyś aż tak długą, dwuipółmiesięczną przerwę w grze?
- Raczej jestem okazem zdrowia. Raz mi się zdarzyła kontuzja, która mnie wyłączyła z gry na sześć tygodni, kiedy miałem operowaną łękotkę, to było jeszcze, kiedy grałem w Niemczech. Dlatego teraz tak bardzo mnie ciągnie na boisko. Bo przecież ostatni mecz w barwach klubu zagrałem 5 grudnia ubiegłego roku z Chambery w Lidze Mistrzów, a więc prawie 4 miesiące temu. Potem miałem kłopoty z barkiem, a w Szwecji złapałem kolejną kontuzję.

*Czujesz jeszcze jakiś ból, czy wszystko jest w porządku?
- Już nie czuję bólu. Na początku nie mogłem rzucać, musiałem oszczędzać rękę, żeby nic jej się nie stało. Później przed treningiem i po okładałem ją lodem. Potem, jeszcze przed Final Four w Płocku, przygotowywałem się do gry w obronie. Teraz trenuję już równo z chłopakami, ostro biegam, rzucam, nie mam żadnej blokady psychicznej. Na początku przy rzucaniu czułem się trochę dziwnie, ale na drugim czy trzecim treningu koledzy mówili, że piłka mi już leci, więc siła jest (śmiech). Mogę grać i w obronie, i w ataku, jak to będzie, to już sprawa trenera.

*Jak twoim zdaniem może wyglądać niedzielny mecz? W jakiej kondycji psychicznej zespół z Płocka przyjedzie do nas po takim laniu, jakie dostał dwa tygodnie temu?
- Oni nie będą mieli nic do stracenia, gorzej już chyba nie zagrają. A przecież mają jeszcze o co walczyć, bo jak wygrają z nami ośmioma bramkami to wyprzedzą nas w tabeli.

*Chyba nie mówisz poważnie?
- Żeby nie myśleć o tym poważnie musimy się skupić jeszcze bardziej, niż przed tym ostatnim meczem w Płocku. Wtedy koncentracja była wielka, spodziewaliśmy się bardzo ciężkiego finału. Każdy z nas był zmobilizowany na 120 procent, każdy pokazał to, co umie najlepszego. W niedzielę to trzeba powtórzyć.

*W jednym z wywiadów Lars Walther, trener Orlen Wisły powiedział, że błędem jego zespołu w tamtym meczu było skupienie większej uwagi na naszych rozgrywających, przez co więcej swobody miał na kole Rastko Stojković. Walther mówi, że teraz jego gracze już tego nie zrobią.
- Oczywiście, jeśli gra się z zespołem, który ma zagrożenie na każdej pozycji trudno wyważyć, kogo bardziej pilnować. Jesteśmy przygotowani na każde rozwiązanie i będzie obojętne, czy Wisła zagra obronę 6-0, czy 3-2-1, 5-1, czy 3-3. Ale jeśli się cofną na szósty metr, pilnując Rastko i naszych skrzydłowych, to wtedy będziemy mieli więcej okazji do bombardowania bramki z drugiej linii, więc nie wiem, czy dobrze na tym wyjdą. Nie zapominajmy, że naszą groźną bronią jest kontra, ostatnio dobrze gramy w obronie, bramkarze odbijają i mamy dużo okazji do szybkich ataków.

*Byłeś na Final Four w Płocku, widziałeś tysiąc kieleckich kibiców, którzy was dopingowali. W niedzielę będziecie u siebie, będzie za wami cztery razy więcej kibiców. Wywołuje to dodatkowy dreszczyk?
- Dreszczyk wywołuje już to, że gramy z Płockiem, zawsze wtedy jest jakieś dodatkowe napięcie. Na pewno będzie fajna atmosfera, a kibice dodadzą nam energii. Ale włosy mi z tego powodu dęba nie będą stawały (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie