Minął rok od wybuchu wojny na Ukrainie. W powiecie pińczowskim wciąż mieszkają uchodźcy. Zobacz zdjęcia

Zobacz też:

24 lutego 2022 Rosja zaatakowała Ukrainę. Kilkadziesiąt godzin później do powiatu pińczowskiego przybyli pierwsi uchodźcy. Były to rodziny pracowników zakładów Złoty Kłos oraz Regesta. Następnie obsadzony został internat liceum imienia Hugona Kołłątaja, internat Zespołu Szkół Zawodowych imienia Stanisława Staszica, Dom Weselny Zakątek we Wrocieryżu w gminie Michałów, prowadzony przez Zygmunta Mikę. 60-osobowa grupa przebywała w Dworku Wymysłów w gminie Kije, gdzie państwo Kaszowie za własne pieniądze przez długi czas utrzymywali uciekinierów. W ciągu roku przez wszystkie ośrodki przeszło około 500 ludzi. Kilkuset kolejnych przebywało w kwaterach prywatnych, część z nich pozostała, inni pojechali dalej na Zachód lub wrócili na Ukrainę.

W tej chwili w internatach oraz Domu Weselnym we Wrocieryżu wciąż jest zakwaterowanych kilkadziesiąt osób. Natomiast w Dworku Wymysłów nie mieszkają już Ukraińcy.

- Cały czas jesteśmy w kontakcie z naszymi rodzinami. Wspomagamy ich, kiedy czegoś im potrzeba. Także tych, którzy wrócili na Ukrainię - mówi Urszula Kasza, właścicielka.

Zobacz też:

W pierwszych dniach po inwazji panowała pełna napięcia atmosfera.

Zobacz w galerii jak mieszkańcy powiatu pińczowskiego pomagają Ukraińcom

- Kiedy pojawiła się pierwsza grupa, razem ze stowarzyszeniami Gesty Regesty i Krewcy Ponidzianie zorganizowaliśmy zbiórkę. Zaskoczeniem było, kiedy z darami przyjeżdżali do nas ludzie z Nowego Korczyna, Buska-Zdroju, Jędrzejowa. Byliśmy powiatem, który uchodźców miał pierwszy na Ponidziu. Ukraińcy byli przerażeni. Dla mnie pocieszający był entuzjazm mieszkańców. Samorządowcom z całego powiatu dodawało to otuchy. Ze wszystkim gminami, strażą pożarną, policją, stowarzyszeniami współpracowało się bardzo dobrze. Nikt nie marudził, widać było chęć działania, nikt niczego nie unikał. Każdy brał na siebie, ile mógł - wspomina Zbigniew Kierkowski, starosta pińczowski,

Zobacz też:

Według starosty, prowadzenie inwestycji publicznych stało się bardzo trudne po rosyjskiej napaści.

- Ciężko przeprowadzić przetargi, bo wojna spowodowała to, że fachowcy nie chcą nawet robić kosztorysów. Dopiero teraz się to stabilizuje, ale początek był jednak dramatyczny. Projekty drogowe udało się zrobić dzięki wsparciu gmin. Prawdopodobnie przez drożyznę nie dojdzie do skutku inwestycja w Państwowej Straży Pożarnej w Pińczowie. Miała być modernizacja wyceniona na 780 tysięcy. Doszło do trzech przetargów, za każdym razem koszt był wyższy, niż zakładaliśmy. Na ostatnim pojawiła się kwota 2 miliony 200 tysięcy złotych. To obrazuje sytuację na rynku budowlanym. Inną sprawą są ceny energii. Za gaz dla budynku starostwa płaciliśmy 4,5 tysiąca złotych. Teraz przyszedł rachunek 22 tysiące. Prąd kosztował 6 tysięcy, obecnie jest to 12 tysięcy. A to tylko jeden obiekt - opisuje Zbigniew Kierkowski.