Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nagonka sąsiadów, najazdy policji. Zdesperowana kielczanka powiesiła wynik testu na koronawirusa na drzwiach

Agata Kowalczyk
Agata Kowalczyk
Mieszkający niedaleko mężczyzna umarł na koronawirusa, jej mąż jest zarażony, pani Grażyna z Kielc jest zdrowa, ale jest szykanowana przez sąsiadów. Na drzwiach mieszkania powiesiła wynik testu, aby pokazać, że nie choruje. Do bardzo trudnej sytuacji kobiety cegiełkę dołożył sanepid, który każe czekać wiele dni na pobranie wymazu, a potem wyniki testu.

- Zostałam uwięziona w domu , choć nie mam kwarantanny. Jestem u kresu wytrzymałości psychicznej – mówi pani Grażyna.

Ta smutna historia zaczęła się 7 kwietnia. - Miałam wtedy kontakt człowiekiem, u którego 10 dni później wykryto koronawirusa i po jakimś czasie zmarł - mówi kobieta. - Potem poczuł się źle mój mąż. Wylądował w szpitalu i ma pozytywny wynik testów. Do mnie też zadzwonił sanepid. Poprano mi wymaz i miałam tylko 2 dni kwarantanny, ponieważ od kontaktu upłynęło już 12 dni.

Pani Grażyna mówi, że stała się celem nagonki sąsiadów, którzy wzywali policję i składali skargi do spółdzielni mieszkaniowej.

- Kwarantanna skończyła się we wtorek, a ja wyszłam z domu w piątek, na 10 minut. W tym czasie podjechały dwa radiowozy na migających światłach. Wyskoczyło do mnie czterech policjantów. To był szok, mało co nie dostałam zawału. Sprawdzali, czy nie mam zakazu wychodzenia z domu z powodu kwarantanny. Wszystko było w porządku, tylko poprosili, żebym już dzisiaj nie wychodziła, bo pewnie sąsiedzi będą znowu dzwonić – dodaje.

W sobotę, następnego dnia, policja zapukała do domu. - Byłam jeszcze w koszuli nocnej, a oni skoczyli na mnie, że byłam na dworze. Znowu sąsiedzi dzwonili. Policja przyznała, że mogę złożyć skargę o nękanie, bo to było bezzasadne wezwanie. I tak też zrobiłam. Powiedziałam też głośno o tym na balkonie do koleżanki w rozmowie telefonicznej i od tego czasu wezwania policji się skończyły.

Ale szykany sąsiadów się nie skończyły. - Zrobiłam pranie i powiesiłam na balkonie, były tam rzeczy męża, ale chodził w nich zanim był chory. Nagle coś wpadło na balkon, jakaś siatka z ziołami - dodaje. - Mieszkańcy poskarżyli się też na mnie do spółdzielni mieszkaniowej. Zrobiono dezynfekcję bloku, ale u mnie nikt nie był. Sąsiedzi obchodzą mnie dookoła, patrzą na mnie krzywo - mówi.

Gdy w końcu przyszedł wynik testu, kobieta powiesiła go na drzwiach swojego mieszkania. - Wisi jak klepsydra. Czekałam na niego aż 6 dni , a inne osoby dostają wynik po 2 dniach - dodaje kobieta. - Na kartce dopisałam „żyj i pozwól innym żyć”. Jestem zdrowa, cały ten okres po kontacie z chorym spędziłam na działce, a w domu miałam kontakt z mężem tylko chwilę.

Nagonka sąsiadów, najazdy policji. Zdesperowana kielczanka powiesiła wynik testu na koronawirusa na drzwiach

To nie koniec problemów
- We wtorek, 28 kwietnia zadzwoniła do mnie pani z sanepidu, że będę miała powtórzony test ze względu na męża. Moim zdaniem mój chory małżonek gdzieś im się zgubił - podejrzewa. - Gdy okazało się, że ma koronawirusa nikt się ze mną nie kontaktował. Nie miałam ani testu ani kwarantanny. A odkryli to wtedy, gdy prezes spółdzielni wystąpił do sanepidu z pytaniem o mój status. Odpowiedzi nie dostał ze względu na rodo, ale sanepid odezwał się do mnie. Wyliczyli, że nie muszę mieć kolejnej kwarantanny, ale kazali siedzieć w domu i czekać na wymaz.

Wymaz miał być pobrany do 1 maja. - Do dzisiaj nikt się nie zgłosił. Do sanepidu nie da się dodzwonić, więc zaczęłam pisać maile. W sumie wysłałam cztery do różnych instancji. Nie dostałam żadnej mam odpowiedzi. Dzisiaj zadzwoniła kolejna pani z sanepidu, nie wiem, kto ponieważ się nie przedstawiła. Powiedziała,że zostałam wytypowana do testu - informuje. - Dalej czekam.
- Nie rozumiem tego wszystkiego. Jestem u kresu wytrzymałości, odchodzę od zmysłów. Jestem starsza o 10 lat i chudsza o 7 kilo. Siedzę w domu, choć nie muszę. Nikt mi nie chce pomóc. Boję się, że zrobią ze mną jak na Bocianku. Starszy pan kaszlał, to mu zamurowali mu drzwi, bo bali się, że ma koronawirusa. Ja codziennie patrzę, czy moje się jeszcze otwierają. Czuję się jak trędowata.

Prosiliśmy rzeczniczkę prasową wojewody świętokrzyskiego, który nadzoruje sanepid o wyjaśnienie sytuacji. Czekamy na komentarz.

Zobacz także:Koronawirus w Świętokrzyskiem? [RAPORT NA BIEŻĄCO]

Polecamy: Epidemia koronawirusa - raport minuta po minucie najnowszych informacji dotyczących wirusa w Polsce i na świecie

Ważne telefony: Koronawirus w Świętokrzyskiem. Gdzie dzwonić po pomoc i informacje? Ważne telefony

Jakie są objawy i jak się chronić? Zobaczcie

Zobacz też, jak prawidłowo myć ręce:

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Nagonka sąsiadów, najazdy policji. Zdesperowana kielczanka powiesiła wynik testu na koronawirusa na drzwiach - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie