MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie lubię stabilizacji

Piotr KUTKOWSKI
Martyna Wojciechowska
Martyna Wojciechowska www.martynawojciechowska.pl

* Podobno po raz pierwszy uciekła pani z domu, mając dwa lata...

- To prawda. Miałam dwa lata, kiedy postanowiłam "usamodzielnić" się. Mieszkam przy trasie wylotowej z Warszawy na Poznań, w pobliżu naszego domu była stacja benzynowa, a mnie od dziecka ciągnęło do motoryzacji. Poszłam tam sama, bez opiekunów, na kawę. Spakowałam torbę, wyruszyłam w drogę, mama odnalazła mnie przed samą stacją. Na szczęście nie zdążyłam przejść przez drogę, bo mogłoby się to skończyć tragicznie.

* Śledząc to, co później się z panią działo i dzieje, odnosi się wrażenie, że cały czas pani ucieka od zwykłego życia.

- Nie lubię stabilizacji, nudy i nie ma chyba w tym nic złego, tak jak nie ma nic złego w zwykłym życiu. Pytanie tylko, co komu bardziej odpowiada. Ja akurat nie potrafię pracować od do, wstawać, jeść, kłaść się spać o tych samych porach.

* Startuje pani w rajdach samochodowych, jeździ pani motocyklowymi "ścigaczami". Rekordy prędkości?

- Samochodem jechałam 320 kilometrów na godzinę, motocyklem 270.

* To były najbardziej ryzykowne momenty w pani życiu?

- Prędkości to jeszcze pal licho, to nie jest największy wyczyn. Rozpędza się, jedzie się po prostej i tyle. Najbardziej ekstremalne doświadczenia są związane w moim przypadku ze wspinaczkami wysokogórskimi czy rajdem Paryż - Dakar. Wymagają one hartu ducha, dużej siły fizycznej i w końcu wielu przygotowań organizacyjnych.

* Zdobyła pani najwyższe szczyty Afryki, Europy, Ameryki Południowej, a teraz Mount Everest. Co było najtrudniejsze podczas tej ostatniej wyprawy?

- Najtrudniejsze było czekanie. O ile na trudności techniczne czy wysiłek fizyczny przygotowałam się i mimo że było naprawdę bardzo ciężko, to dawałam sobie z tym radę. Gorsze było oczekiwanie przez 10 dni w bazie na poprawę pogody. Wpatrywaliśmy się cały czas w niebo z nadzieją, że będziemy mogli wyruszyć na szczyt. To była jedna z większych prób mojego charakteru.

* Oglądaliśmy panią w telewizyjnym programie "Automaniak" i relacjach z wypraw "Misja Martyny". Co dalej z telewizyjną przygodą?

- Bardzo dobrze. Od początku października "Automaniak" rusza w zupełnie nowej postaci. Rozmyślam też i przygotowuję kolejne programy podróżnicze, co wiąże się z dużą pracą organizacyjną. Na tym się głównie koncentruję.

* Jak rodzina odbiera pani zamiłowanie do sportów ekstremalnych?

- Oczywiście, że rodzice denerwują się, tęsknią, ale wiedzą też, że realizuję moje życiowe cele i nie chcą stawać mi na drodze.

* Gdyby miała pani wymienić najbardziej dramatyczne przeżycie, co postawiłaby pani na pierwszym miejscu?

- Jest kilka takich scen. Chociażby moment, kiedy to na moich oczach w Nairobi na ulicy zastrzelono człowieka. Zawsze robi na mnie wrażenie brutalne traktowanie w krajach Trzeciego Świata dzieci czy zwierząt. Ale przewrotnie powiem, że najbardziej dramatycznym przeżyciem było dla mnie spędzenie ostatnio trzech tygodni na Mazurach, kiedy nic się kompletnie nie działo. Ten spokój kompletnie mnie zszokował, ale zrozumiałam, że i w taki sposób mogę spędzać czas.

* Zamieniła się pani w kurę domową?

- Dokładnie tak. Gotowałam, sprzątałam, wychodziłam z psami na spacer.

* Z psami?

- Tak, bo mam dwa owczarki niemieckie - suczkę i psa - a także dwa koty. Cała menażeria, przy której miałam sporo pracy.

* Który z psów dominuje?

- Gdy wychodzą z domu, to pies jest panem. W domu to ona rządzi.

* Podobno 16 września wzięła pani ślub?

- Podobno, ale to nieprawda. Ludzie snują domysły i wymyślają niestworzone historie...

* Na przykład o opuszczeniu pani przez narzeczonego po powrocie z Himalajów... To miała być cena pani wspinaczki.

- Słyszałam i o tym, ale nie było w tym ani odrobiny prawdy. Moje życie osobiste nie jest uzależnione od życia zawodowego, jedno nie przekłada się na drugie. Takie decyzje zapadają niezależnie od tego, czy ktoś jedzie w góry czy też nie. To zupełna bzdura.

* Po Mount Evereście są jeszcze jakieś cele, które można sobie wytyczać?

- Mount Everest jest najwyższą górą świata, ale nie jest ani najtrudniejszy, ani najpiękniejszy. Tak więc nie boję się, że zabraknie mi celów wspinaczkowych czy wyprawowych.

Martyna Wojciechowska

Ma 32 lata. Prezenterka telewizyjna i podróżniczka. Jako pierwsza Polka i kobieta z Europy Środkowowschodniej ukończyła Rajd Paryż - Dakar. Od 17 roku życia posiada Międzynarodową Sportową Licencję Rajdową i Wyścigową. Zamiłowanie do motoryzacji dzieli z innymi pasjami - nurkowaniem, strzelectwem sportowym i przede wszystkim podróżami. Od kilku lat jest zafascynowana górami. Na swoim koncie ma cztery spośród szczytów Korony Ziemi - Mont Blanc, Kilimandżaro, Aconcaguę i Mount Everest. Prowadzi w TVN programy "Automaniak", realizowała też programy "Misja Martyny".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie