Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Świętokrzyskie rolnictwo przed widmem katastrofy. Rosyjskie embargo uderza w producentów żywności

Marzena SMORĘDA
Piotr Kiliański, na zdjęciu z dwuletnim synem Antosiem, współwłaściciel 300-hektarowego gospodarstwa Kilian w Gałkowicach Kolonii, w gminie Dwikozy, w powiecie sandomierskim ma w tym roku ogromny problem ze sprzedażą kapusty, która w porównaniu z ubiegłym rokiem jest prawie osiem razy tańsza i mimo to brakuje na nią odbiorców.
Piotr Kiliański, na zdjęciu z dwuletnim synem Antosiem, współwłaściciel 300-hektarowego gospodarstwa Kilian w Gałkowicach Kolonii, w gminie Dwikozy, w powiecie sandomierskim ma w tym roku ogromny problem ze sprzedażą kapusty, która w porównaniu z ubiegłym rokiem jest prawie osiem razy tańsza i mimo to brakuje na nią odbiorców. archiwum
Na alarm biją świętokrzyscy sadownicy, mleczarze, producenci mięsa i ryb oraz plantatorzy kapusty, kalafiorów, papryki i innych warzyw. Stanął handel z Rosją, towar zalał rynek, a ceny pikują w dół. Ta sytuacja bardzo źle wróży kondycji gospodarstw i niesie widmo plajty.

Jak na ironię, w obecnej sytuacji polityczno-gospodarczej naszym producentom dodatkowo zaszkodził rekordowy urodzaj na warzywa i owoce. Na obfitość towaru rynek zareagował drastycznym spadkiem cen, a mimo to na produkty i tak nie ma chętnych. W podbramkowej sytuacji są także mleczarze i hodowcy zwierząt. Świętokrzyscy rolnicy są w rozpaczy, bo nie wiedzą, co począć z nadwyżką towaru, który pojechałby na wschód. Według nich to jeszcze nie koniec dramatu.

GŁOWA BOLI OD NADMIARU

Na Sandomierszczyźnie, w sadowniczym zagłębiu, nikt już nie wątpi, że embargo mocno uderzy w tutejszych producentów, oznacza bowiem dramatyczny spadek sprzedaży i dochodów. Może skończyć się nawet bankructwami gospodarstw. Zbigniew Rewera, prezes grupy „Refal”, ocenia, że straty w jego spółce będą bardzo duże, bo do Rosji szło 60-70 procent jabłek deserowych. Trudno będzie znaleźć nowe rynki zbytu dla tej wielkości sprzedaży. Świętokrzyscy sadownicy szukają więc rozmaitych sposobów na zagospodarowanie tegorocznej obfitości owoców. Ratunkiem może być ich zwiększone spożycie i nowe, ale stabilne rynki zbytu.

Ogromny kłopot mają także sadownicy z największego w kraju zagłębia śliwkowego, jakim jest gmina Szydłów. Uprawiają 44 odmiany najlepszych owoców na 1200 hektarach sadów. Ten rok jest dla nich stracony. – Sadownicy w wielu przypadkach nawet nie zrywają owoców z drzew. Zostanie na nich 25 procent śliwek, bo nie opłaca się ich sprzedawać, zresztą i tak nie ma komu. Do Rosji wysyłaliśmy dziennie trzy tiry z owocami, rocznie było to 50 ogromnych ładunków. Teraz, a winię za to polityków, jest embargo i cena śliwki w skupie wynosi 50 groszy za kilogram, czyli poniżej opłacalności – mówi z goryczą Jan Klamczyński, wójt gminy Szydłów. – Rozgrywa się u nas dramat i zamiast planowanego święta śliwki, powinniśmy obchodzić dzień klęski - dodaje.

Łukasz Zarzycki - Jedna czwarta śliwek z naszych sadów zostanie na drzewach, bo nikomu nie opłaca się ich zrywać, ze względu na niskie ceny i brak odbiorców – mówi Jan Klamczyński, wójt największego zagłębia śliwkowego, jakim jest gmina Szydłów. – To dramat dla rolników, za który odpowiadają, moim zdaniem, politycy – dodaje.

- Jedna czwarta śliwek z naszych sadów zostanie na drzewach, bo nikomu nie opłaca się ich zrywać, ze względu na niskie ceny i brak odbiorców – mówi Jan Klamczyński, wójt największego zagłębia śliwkowego, jakim jest gmina Szydłów. – To dramat dla rolników, za który odpowiadają, moim zdaniem, politycy – dodaje. (fot. Łukasz Zarzycki)

MLECZARZE W ROZPACZY

Ucierpią też mleczarze. Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska Włoszczowa, jedyny świętokrzyski eksporter do Rosji, załamuje ręce. - Jak grom z jasnego nieba, spadła na nas informacja, że stanął handel z Rosją – mówi Ryszard Pizior, dyrektor do spraw marketingu w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej Włoszczowa. – Do tej pory Rosja to był dla nas bardzo dobry rynek. Wysyłaliśmy tam nawet 20 procent żółtych serów. Handlujemy także między innymi z Czechami, Słowacją, Węgrami, Ukrainą, Kazachstanem, ale musimy szukać jeszcze innych rynków zbytu. Aktualnie każda mleczarnia, która handlowała z Rosją ma zapas sera, który musi sprzedać na inne rynki. Szukamy takich rynków i nowych kontrahentów. To, co już teraz jest przesądzone to spadek cen hurtowych serów, masła i proszków mlecznych, który w konsekwencji powinien przynieść obniżki cen detalicznych w sklepach – mówi Ryszard Pizior.

STRACĄ HODOWCY ZWIERZĄT

Ryszard Ciźla, prezes Świętokrzyskiej Izby Rolnej, podkreśla, że embargo na handel z Rosja to także bolesny cios zadany hodowcom zwierząt, w tym producentom drobiu, którzy prowadzili wiele interesów z Rosją. Embargo pośrednio odbije się także na producentach ryb. Wojciech Sędek, prezes Lokalnej Grupy Rybackiej Jędrzejowska Ryba, wyjaśnia, że wprawdzie świętokrzyskie gospodarstwa rybackie nie handlują z Rosją, lecz na przykład, głównie z Czechami czy Niemcami, zakaz odbije się na kondycji wszystkich gospodarstw, w całej Polsce. – Nowych rynków zbytu szybko nie znajdziemy, ryb będzie więc dużo, a z tym wiąże się spadek ich cen, a wtedy produkcja stanie pod znakiem zapytania – wyjaśnia.

KAPUSTA ZA BEZCEN

Za grosze sprzedają teraz na giełdach plantatorzy warzyw. – Na 300-hektarach uprawiamy zboże, kukurydzę, cebulę i kapustę. W tym roku jest rekordowy urodzaj na wszystko. I chociaż z pozoru wygląda to na idealną sytuację dla rolnika, my załamujemy ręce, bo nie wiadomo, co z tym urodzajem robić – mówi 34-letni Piotr Kiliański, który razem z ojcem i dwoma braćmi prowadzi Zakład Produkcyjno-Handlowy Kilian w Gałkowicach Kolonii, w gminie Dwikozy, w powiecie sandomierskim.

– Największy problem jest z kapustą, bo gorące i deszczowe lato znakomicie wpłynęło i przyśpieszyło jej wegetację. W tej chwili jesteśmy już w trakcie zbiorów z 70 hektarów pola. Cena za kilogram kapusty przemysłowej na giełdzie w Sandomierzu wynosi w tej chwili 10-12 groszy, a rok temu było to 60-90 groszy za kilogram. Ogromnie spadła także cena kiszonej kapusty. W tym roku kosztuje ona 1,20 groszy za kilogram, w 2013 kosztowała 2,50. W mniejszym stopniu rolnicy stracili na przykład na cebuli. Uprawiam ją na 20 hektarach, ale w wychodzi na to, że w tym roku i na niej stracę. Na giełdzie jest maksymalnie po 50 groszy za kilogram, a żeby jej uprawa była opłacalna, powinna kosztować przynajmniej 60 groszy za kilo – mówi rolnik. - Bardzo tania, bo po 2 złote za kilogram, jest pietruszka, którą uprawiam na 10 hektarach. Nie ma na nią jednak chętnych. Tak samo źle wyjdę na 80-hektarowych uprawach kukurydzy i pietruszki, bo ceny na te zboża są w tym roku bardzo niskie. Do tej pory moja produkcja rozchodziła się na polskim rynku i nie miałem żadnej nadwyżki, o którą musiałbym się martwić. Z Rosja nie handlowałem, bo ze względu na politykę jest to bardzo niestabilny rynek – wyjaśnia rolnik.

CISZA PRZED BURZĄ?

Na razie problemu ze sprzedażą kapusty nie ma Łukasz Gębka, właściciel Farmy Świętokrzyskiej z okolic Bałtowa. Uprawia między innymi kapustę ekologiczną, a taką zachód Europy bierze z otwartymi ramionami. – To produkt najwyższej jakości, uprawiany bez pestycydów, odchwaszczany ręcznie – mówi rolnik. – Sądzę, że utrzymam eksport na Zachód, ale kondycję gospodarstw produkujących kapustę z pewnością bardzo popsuje sytuacja producentów kapusty konwencjonalnej. Już spadły jej ceny, co niekorzystnie rzutuje na cenę kapusty ekologicznej. W ten sposób stracą wszyscy – wyjaśnia.

Skutków embarga na razie nie odczuli rolnicy ze Spółdzielni Producentów Warzyw i Owoców Sielec z Sielca Kolonii koło Skalbmierza. Grupa rolników, gospodarująca na 360 hektarach pól uprawia kapustę pekińską, którą także nie można handlować z Rosją. – W tej chwili rynek nie jest nią nasycony, ale wszystko może zmienić się z dnia na dzień, bo takich jak my jest w kraju bardzo wielu. Specjalizujemy się jednak głównie w warzywach korzeniowych, a te zbiera się później. Nie oznacza to jednak, że nie odczujemy skutków załamania się handlu z Rosją. Jesienią załadujemy przechowalnie, ale czy będą chętni na nasz towar, nie wiadomo – mówi prezes grupy producentów Mirosław Fucia.

OBY DO PRZEDNÓWKA?

Co producenci zrobią z nadwyżką kapusty? – Trudno powiedzieć. Kiszenie kapusty nie jest rozwiązaniem, bo kapustę można przetrzymać maksimum przez dwa lata. Jestem optymistą i uważam, że na początku przyszłego roku Rosja zrezygnuje z sankcji. Trzeba jakoś przetrzymać te kilka miesięcy, ale moim zdaniem, nie będzie to łatwe. Niskie ceny i kłopoty ze zbytem wkrótce mogą zamienić się w finansowe tarapaty producentów, bo wszyscy rolnicy posiłkują się kredytami. Mają więc zobowiązania wobec banków, które trzeba regularnie spłacać. Z tego, co widać, już wiadomo, że będzie z tym ogromny problem - mówi Piotr Kiliański.

- Moim zdaniem, najgorsza sytuacja będzie na polskim rynku za pół roku, na razie odczuwają to głównie plantatorzy jabłek, kapusty i papryki. Za kilka miesięcy problem będą mieli przetwórcy. Załadują owocami i warzywami komory chłodnicze, ale na mrożonki, które jechały do Rosji nie będzie zbytu. To pogłębi kryzys w rolnictwie – wyjaśnia prezes Mirosław Fucia.

SKUTKI DLA WSZYSTKICH

Czy embargo na strategiczne produkty odczują także inne branże, zapytaliśmy eksperta. – Na tej kryzysowej sytuacji mogą ucierpieć wszyscy, bo gospodarka to system naczyń połączonych. Jeśli nastąpi tąpnięcie w jednej branży, skutki odczuwać będą pozostałe. W obecnych realiach oprócz rolników trzeba zwrócić uwagę na branżę transportową, która obsługiwała ten rynek. Zmniejszony transport odbije się więc na przykład na przemyśle samochodowym, naprawczym czy paliwowym. W dużym skrócie wygląda to tak. Więcej towaru na rynku, to niskie ceny, pozornie dobre dla konsumenta, ale nieopłacalne dla producenta. Z tym wiąże się więc ograniczenie produkcji lub bankructwo, czyli fala bezrobotnych i ograniczenie konsumpcji, we wszystkich branżach. Skutki takich zawirowań, szczególnie, gdy mają ogromny, bo światowy zasięg, mogą być katastrofalne - tłumaczy Aleksandra Pisarska, doktor ekonomii z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.

GDZIE RATUNEK?

Na ratunek rolnikom ma pośpieszyć Ministerstwo Rolnictwa, zapowiadając szukanie alternatywnych rynków zbytu, na przykład do krajów arabskich i Azji. Zdaniem Wojciecha Borzęckiego, przewodniczącego komisji rolnictwa w Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego, trzeba rozkręcić kampanię promującą owoce i warzywa i wszystkie polskie produkty zagrożone kryzysem i znacznie zwiększyć ich spożycie w kraju. Czy te pomysły przyniosą skutek, wszyscy odczujemy już wkrótce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia