MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Konkubent odebrał jej czwórkę dzieci. On twierdzi, że synowie i córki wolą być z nim

Iwona ROJEK, [email protected]
Pani Agnieszka rozpacza, że na dzieci czekają książki, a ich ojciec nie odwiózł córek po feriach.
Pani Agnieszka rozpacza, że na dzieci czekają książki, a ich ojciec nie odwiózł córek po feriach. Fot. Dawid Łukasik
- Poświęciłam swoje życie dzieciom i konkubent zabrał mi wszystkie - rozpacza 31-letnia Agnieszka z Micigozdu. - Dzieci wolą być ze mną, bo matka źle się nimi opiekowała - uważa 42-letni Zdzisław.
Ojciec twierdzi, że dzieci wolą być z nim, nie chcą wracać do matki.
Ojciec twierdzi, że dzieci wolą być z nim, nie chcą wracać do matki. fot. Dawid Łukasik

Ojciec twierdzi, że dzieci wolą być z nim, nie chcą wracać do matki.
(fot. fot. Dawid Łukasik)

Agnieszka, mieszkanka Micigozdu:
- Mój partner stosował wobec mnie przemoc fizyczną i psychiczną, nie pozwolił mi iść do pracy, byłam wykorzystywana w gospodarstwie, a teraz zabrał mi wszystkie dzieci.

Zdzisław, mieszkaniec Strawczynka:
- Zaniedbywała je, krzyczała, biła, pod jej opieką nabawiły się wesz i świerzbu, a u mnie będą miały wszystko. Ona też nie ma serca do dzieci, traktowała jak zło koniecznie.

Pani Agnieszka uważa, że wyrok sądu rodzinnego, na mocy którego dwóch nastoletnich synów, 17-letniego i 13-letniego i dwie córeczki, 8-letnią Laurę i 5-letnią Lukrecję przyznano ojcu jest mocno krzywdzący. - W lipcu po wielu latach wspólnego życia uciekłam z domu konkubenta ze Strawczynka, bo byłam bardzo źle traktowana przez niego i całą jego rodzinę - opowiada. - Bił mnie, traktował jak służącą, nie dawał ani grosza i nie chciał się ze mną ożenić. Twierdził, że gdyby wziął ślub, to musiałby dzielić się majątkiem. Zabrałam ze sobą dwie najmłodsze córeczki, bo synowie woleli zostać z ojcem, zostali przez niego przekupieni. W tym czasie konkubent wystąpił o odebranie mi wszystkich dzieci. Musiałam wrócić do rodzinnego domu w Micigoździe, gdzie sytuacja nie jest ciekawa. Moi rodzice rozpili się, mama zaczęła pić jak poszła do pracy i wpadła w złe towarzystwo, nie mogę liczyć na ich wsparcie ani jakąkolwiek pomoc. Mieszkam w jednym pokoju z kuchnią razem z 37-letnim bratem, który pomaga mi jak może, a z drugiej strony domu mieszkają rodzice. Brat nawet zadeklarował się, że mógłby sobie coś wynająć, żebym miała z córeczkami lepsze warunki do życia. Starałam się, żeby było tu czysto, ugotowane i wreszcie mogłam podjąć pracę. Kuratorka, która mnie odwiedziła oceniła, że moje warunki są dobre, mogą się w nich wychowywać dzieci, ale jej opinia nie została w ogóle podczas sprawy wzięta pod uwagę. Nagle spadł na mnie cios, że konkubenta uznano za lepszego opiekuna naszych dzieci. Mają mieszkać z nim, a ja mogę je tylko odwiedzać. To dla mnie ogromna tragedia. Ale odwołałam się od tego wyroku, czekałam na apelację i byłam dobrej myśli, aż do czasu, kiedy rozpoczęły się ferie zimowe. Nagle zjawił się ojciec dziewczynek, powiedział, że ma zgodę sądu na urlopowanie córek i zabrał je do siebie do Strawczynka. Miał odwieźć je w niedzielę do godziny 18, ale tego nie uczynił. Złamał prawo, bo dopóki wyrok się nie uprawomocni ani nie zakończy sprawa apelacyjna powinien zwrócić mi córki.

MIAŁAM CIĘŻKIE ŻYCIE

Pani Agnieszka opowiada, że jej całe dorosłe życie nie było wesołe. - Ojca moich dzieci poznałam w wieku 17 lat i przez trzy lata pierwszego syna wychowywałam sama, bo konkubent nie chciał z nami być - wspomina. - Potem przeniosłam się do Strawczynka, tam urodziła się trójka kolejnych dzieci. O ślubie nie było mowy. Zawsze byłam tanią siłą roboczą, teściowa, siostra męża i on sam traktowali mnie jak pomiotło. Dwa razy uciekałam do schroniska dla ofiar przemocy, potem godziliśmy się, ale ciągle było źle. Teraz jak zdecydowałam się odejść, ukarał mnie zabierając mi dzieci. On pracował w budownictwie, był dla nich atrakcyjny, kupował prezenty, lalki, rowery, a ja nie mogłam im nic zaoferować, bo siedziałam w domu i nie miałam ani grosza.

Podczas pierwszej rozmowy telefonicznej pan Zdzisław tłumaczył, że ma lepsze warunki materialne i poradzi sobie z wychowaniem dzieci lepiej, a ich matka się do tego zupełnie nie nadaje. - Zaniedbywała je, krzyczała, biła, pod jej opieką nabawiły się wesz i świerzbu, a u mnie będą miały wszystko - mówił. - Mam duży dom z czterema pokojami, konkubina mieszka z rodzicami alkoholikami i pokój dzieli ze swoim bratem. Nie ma tam nawet łazienki, wodę noszą ze studni. Ona sama też nie ma serca do dzieci, traktowała jak zło koniecznie. Potrafiła częstować syna papierosem, to jest nie do pomyślenia.

Pan Zdzisław prezentuje laurki, mówi, że dzieci kochają go bardziej.
Pan Zdzisław prezentuje laurki, mówi, że dzieci kochają go bardziej. fot. Dawid Łukasik

Pan Zdzisław prezentuje laurki, mówi, że dzieci kochają go bardziej.
(fot. fot. Dawid Łukasik)

ZATRZYMAŁ DZIECI

Kiedy konkubent nie oddał dziewczynek w ostatnią niedzielę po feriach pani Agnieszka wezwała policję. - Niestety policjanci nie chcieli ze mną jechać po dzieci, powiedzieli, że nie będą wyrywać ich siłą od ojca ani mieszać się w konflikty rodzinne - opowiada. - Sporządzili jedynie notatkę służbową, że dzieci nie zostały odwiezione do mnie i mają ją wysłać do sądu. Kobieta opowiada, że noc z niedzieli na poniedziałek była dla niej bardzo smutna, a we wtorek postanowiła sama wybrać się po córki. Niestety ojciec ich nie oddał. Powiedział, że dziewczynki nie chcą do niej wracać.

- Przywiozłem je od matki w dziurawych butach, za dużych majtkach, kołtunami we włosach - mówi pan Zdzisław. - Musiałem im wszystko pokupować, buty, spodnie, swetry, bo ona jak pracowała to wydawała wszystko na głupoty. Sama odchodziła, a potem błagała, żebym ją przyjął to się poprawi. Ale nie dotrzymywała słowa, to materialistka, dla niej istotne były pieniądze, nie rodzina. Dla mnie dzieci są najważniejsze i czują to. Trzymają się mnie łapczywie, a przed matką chowają pod stół. Potrafi tylko na nie tylko krzyczeć i wyklinać.

Matka pana Zdzisława potwierdza, że niedoszła synowa źle traktowała dzieci i ją. - Nieraz darła się, że żałuje, że je urodziła. Niewiele robiła w domu, dla mnie to brudas i leń. Mnie też chciała pobić, mam założoną niebieską kartę, szantażowała nas, że popełni samobójstwo, jest niezrównoważona psychicznie.

Pani Agnieszka inaczej postrzega sytuację. Przyznaje, że jest znerwicowana, nieraz puszczały jej nerwy, wszystko przez to jak ją traktowano. - Przekupił dzieci i tyle - uważa. - Musiałam się go prosić o 5 złotych, a on zemścił się na mnie odbierając mi dzieci - płacze. - Jego matka i siostra napuszczały go na mnie codziennie, że wszystko źle robię, a on mnie za to karał. Niczego się nie dorobiłam, bo byłam przez 13 lat jego służącą. Jak moja babcia dała mi kiedyś 7 tysięcy złotych to od razu mi je zabrał. Synowie zostali już dawno przekupieni przez ojca, lekceważyli mnie, teraz zabrał mi dziewczynki.

- Uważam, że była dobrą matką, wszystko robiła w domu, chowała dzieci, a zawsze była tą gorszą - mówi koleżanka Beata. - Konkubent odciął ją od świata, znajomym nie wolno było jej odwiedzać, bo on się na to nie zgadzał.

Mieszkanka Micigozdu ubolewa nad tym, że córeczki są małe i potrzebują matki. - Zgodziłabym się na to, żeby dziewczynki mieszkały ze mną, a synowie z ojcem, bo chłopcy potrzebują męskiej ręki, a ja na razie nie mam warunków do wzięcia całej czwórki.

Pan Zdzisław zdecydowanie mówi, że to wyjście nie wchodzi w grę, bo sąd postanowił inaczej. - Dzieci mają być ze mną, a gdyby było mi ciężko, to wynajmę sobie opiekunkę - informuje. Zaprzecza, że znęcał się nad żoną, ale nie neguje tego, że nie pozwalał jej iść do pracy. - Jak w domu były dzieci, to kto się miał nimi zajmować - mówi.

W Sądzie Rejonowym w Kielcach potwierdzono, że jest złożona apelacja. W uzasadnieniu wyroku można jednak przeczytać, że kobieta doznawała ze strony konkubenta przemocy fizycznej i psychicznej, dwukrotnie przebywała w schronisku dla ofiar przemocy, podejmowała próbę samobójczą. Napisano też, że chodziła na wywiadówki, wspierała dzieci i interesowała się ich nauką. Mimo tego ograniczono jej prawa rodzicielskie.

- Jeszcze nie wiem czy do czasu zakończenia spraw oddam córki, bo teraz chodzę z nimi po psychologach i z tych opinii wynika, że nie chcą być z matką - mówi konkubent. - Wolą mnie.
- Straciłam dzieci i nie wiem co mam robić - rozpacza pani Agnieszka. - Były one sensem mojego życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie