Płynęło około 30 osób z różnych stron Polski. Członkinie sandomierskiego klubu były jedynymi przedstawicielkami naszej części kraju.
- To były niesamowite dni. Ta wyprawa rzeczywiście pomaga obalić stereotypy na temat raka. Poza tym daje wiarę, siłę oraz przekonanie, że trzeba walczyć i podejmować wyzwania - mówią sandomierskie Amazonki.
Na wachcie i przy sterze
To nie był zwykły, turystyczny rejs. Chorzy stanowili część załogi, pełnili wachty nawigacyjne, kambuzowe, portowe i kotwiczne, sterowali jednostką, stawiali i zrzucali żagle, cumowali, szorowali pokład, słowem: wykonywali wszystkie czynności, które należą do pełnoprawnych załogantów.
Pani Barbara przygotowywała się do Onkorejsu przez cały rok, między innymi na obozie żeglarskim na Mazurach. Dla Ewy Węgrzyn na pokładzie wszystko było nowe. Szybko udało się opanować potrzebne umiejętności.
- To była ciężka praca, wachty, także nocne, zmaganie się z grubymi, ciężkimi linami żagli. Czasu na sen czy odpoczynek było niewiele – relacjonują nasze rozmówczynie.
Podczas rejsu przydarzył się sztorm. Gdy padło pytanie, czy przeczekać go w porcie, czy płynąć, zapadła decyzja: płynąć. – I płynęłyśmy z prędkością ponad 11 węzłów – opowiada Barbara Baryła.
Amazonki zaznaczają, że nie było czasu na myślenie o chorobie czy o słabościach. Każdy starał się dać z siebie wszystko.
Dodają, że żaglowiec w każdym porcie budził podziw i uznanie. One zaś z dumą informowały, że patron jednostki pochodzi spod Sandomierza.
Neptun złapał je w swoje sidła
Wrażenia? Amazonki odpowiadają jednakowo: niesamowite. - Było prawie tak jak w filmie „Piraci z Karaibów”. Tylko smoka nie było, no i nie strzelałyśmy z armat – śmieje się Ewa Węgrzyn.
Doskonałych nastrojów nie była w stanie zepsuć nawet choroba morska, która dotknęła większość uczestniczek. Kobiety pomagały sobie nawzajem i wspierały się w trudnych chwilach. Jak mówią, rejs bardzo je zjednoczył. Zawiązały się przyjaźnie. Rejs zakończyły na Helu, na szantowym koncercie.
Amazonki myślą już o kolejnej wspólnej wyprawie. Przyznają, że połknęły bakcyla.
- Neptun złapał mnie już w swoje sidła. Myślę, że to nie był mój ostatni rejs. Pokochałam żagle - mówi pani Barbara.
- Wróciłyśmy pełne sił i radości. Morze daje siłę – dodaje Ewa Węgrzyn.
Dumne z koleżanek
W lipcu obie panie pokonały prawie 100 kilometrów na piechotę w ramach Onkorejsu Granicami Polski. Cel był taki sam jak wyprawy na żaglowcu: łamanie stereotypów na temat choroby nowotworowej oraz przekonywanie innych do badań profilaktycznych.
- Jestem dumna, że mam takie koleżanki w klubie. Dokonały wspaniałego wyczynu. Mam nadzieję, że będą motywować i inspirować inne członkinie, przekonywać, że warto podejmować wyzwania – powiedziała Grażyna Rękas, szefowa sandomierskiego klubu Amazonek.
ZOBACZ TAKŻE:Krzysztof Lijewski z PGE VIVE Kielce o przegranym meczu Ligi Mistrzów
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?