MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Najmłodzy ma 4 miesiące, najstarszy 91 lat. Dwa tysiące pielgrzymów dziś dotrze do Jasnej Góry

Kinga ANIOŁ-BZÓWKA
(Od lewej) Czteromiesięcznego Jacusia jego mama Magda Filaber przewijała i karmiła podczas postojów w wędrówce na Jasną Górę. (W środku)Uczestnicy kieleckiej pielgrzymki niestrudzenie pokonywali kolejne kilometry w drodze na Jasną Górę. (Z prawej) Agnieszka i Weronika z Kielc, które wzięły udział w pielgrzymce już siódmy raz, w tym roku wędrowały z tablicami z prośbą do kierowców.
(Od lewej) Czteromiesięcznego Jacusia jego mama Magda Filaber przewijała i karmiła podczas postojów w wędrówce na Jasną Górę. (W środku)Uczestnicy kieleckiej pielgrzymki niestrudzenie pokonywali kolejne kilometry w drodze na Jasną Górę. (Z prawej) Agnieszka i Weronika z Kielc, które wzięły udział w pielgrzymce już siódmy raz, w tym roku wędrowały z tablicami z prośbą do kierowców. Ł. Zarzycki
Jedyne, co widać na twarzach pątników - to radość. Modlą się, śpiewają i tańczą. A przecież pielgrzymka to wielogodzinny marsz w upale, bąble na nogach i trud znalezienia noclegu. Ale to jest dla nich jakby nieważne…

- W pielgrzymce, jak w życiu, nie może być za dobrze, bo wtedy jest niedobrze - mówił z uśmiechem w czasie jednego z postojów w marszu kielczanin Sławek Krupa. I po chwili dodał, że wszyscy spodziewali się trudu, jaki ich czeka podczas tych ośmiu dni wędrówki. Z Wiślicy wyszli 6 sierpnia, a 13 dotrą do Częstochowy.

MODLI SIĘ KAŻDY

Były dni, kiedy do wymarszu pielgrzymi musieli być gotowi już przed godziną szóstą rano, bo do przejścia w ciągu najbliższych dwunastu godzin mieli nawet ponad trzydzieści kilometrów. W kolorowym korowodzie szła 91-letnia pani Franciszka, ale również 15-miesięczna Julka. A w wózeczku jechał Jacuś, który ma zaledwie cztery miesiące. Jak mówiła jego mama - Magda Filaber z Kielc - pielgrzymowanie z tak małym dzieckiem, jest nieprzewidywalne. - Musi jeść wtedy, kiedy jest postój, a nie kiedy chce. Karmię go piersią. Jak jest smutniejszy, bierzemy go na ręce, wtedy z uwagą przygląda się ludziom. Na noce mój tata zawozi nas do domu do Kielc, bo zabieranie z sobą wanienki i innych potrzebnych rzeczy byłoby zbyt kłopotliwe. Jacuś jest trochę chory, podczas pielgrzymki modlimy się o zdrowie dla niego. Mamy zamiar przejść całą trasę - deklarowała pani Magda.

W programie każdego dnia pielgrzymki są msza święta, konferencje, odmawianie koronki, różańca. - To jest specyficzny czas, kiedy można się wyciszyć i pomodlić w intencji, z którą się idzie na Jasną Górę - tłumaczy Artur Jarząbek z podkieleckich Chęcin. Pielgrzymi podkreślali, że to właśnie te intencje motywują ich i prowadzą, kiedy podczas wędrówki przychodzą trudniejsze chwile. A takie przecież są, bo pielgrzymka to także czas, kiedy trzeba sobie poradzić w dość ekstremalnych warunkach.

ŁATWO NIE JEST, ALE…

W tym roku pątnikom przez całą drogę doskwierał upał. - Słabną dzieci, starsi. Dwie panie zawiozłem do szpitala w Pińczowie, jedna z nich skręciła nogę. Po wyjściu z Piekoszowa zemdlała dziewczynka - wymieniał Karol Kiślak, członek służby medycznej i porządkowej kieleckiej pielgrzymki. Ale wędrowcy łatwo się nie poddawali. - Jest jedna siostra, której lekarz wpisał w książeczkę transport do postoju, a ona tego nie chce i nadal idzie - mówił pan Karol.
Grażynie Zgryzie z Kielc podczas postoju tuż przed wejściem do Włoszczowy siostra Ela w punkcie medycznym zabandażowała stopy, na których kobieta ma pęcherze. - Boli, ale zamierzam iść dalej. Idę pierwszy raz i dojdę - zapowiedziała z uśmiechem pani Grażyna.

Bo bolące nogi, bąble i odciski to - jak mówią wędrowcy - pestka. - Człowiek jest zmęczony, ale przeszczęśliwy, że jest coraz bliżej do Matki Boskiej, aby podziękować za opiekę i radość życia - tłumaczyła po kilku dniach pielgrzymki Stafania Janiec z Kielc. Tymczasem ksiądz Paweł Równicki przyznał, że w sutannie iść tym bardziej gorąco. - Wszyscy śpiewem i radością przezwyciężamy ten trud. To ona nas niesie - wyjawił.

Każdego wieczoru trzeba było znaleźć nocleg, zadbać o posiłek i miejsce, gdzie można by się umyć po całodziennym znoju. - Szczęśliwie dotąd każdą noc spędziliśmy pod dachem, gdzie można się było bez problemu umyć - mówili we wtorek Magdalena i Jaś Dyrduł, wędrujące razem rodzeństwo z Buska-Zdroju. Chłopiec idzie z pielgrzymką w tym roku trzeci raz, dziewczyna - dziewiętnasty. - Przez te lata, od kiedy biorę w niej udział, dużo się zmieniło. Kiedyś o przenośnych toaletach można było pomarzyć, teraz je mamy, są lepsze nagłośnienie, lepsza organizacja noclegów, bardzo dobrze pracują służby porządkowa i medyczna - wymieniała Magda.

NA CAŁE ŻYCIE

Pomimo trudu, dobry humor nie opuścił pielgrzymów ani na chwilę. Barwny korowód brzmiał gitarami, tamburynami i grzechotkami oraz piosenkami, nie tylko religijnymi, ale także turystycznymi. - Nie ma wyłącznie smutnej zadumy, jest czas i na różaniec, i na wesołe piosenki dla Pana Boga, i na taniec pingwinów - zdradził Łukasz Orlikowski. Z odciskami i bąblami na nogach oddawali się również pątnicy tańcowi belgijskiemu, który okazał się przebojem tegorocznej pielgrzymki.

Co przyciąga do tego trudnego marszu do Częstochowy? Pątnicy mówią, że na początku jest to chęć pomodlenia się w określonej intencji, a potem… - Idzie kolega, koleżanka, którą wcześniej poznało się podczas pielgrzymki, więc to zachęca do udziału. Tutaj zawieramy przyjaźnie na całe życie. I nie tylko - urwał tajemniczo Artur Jarząbek. Nie tylko on wspominał, że podczas ubiegłorocznej pielgrzymki ludzie, którzy poznali się na jednej z wcześniejszych wypraw na Jasną Górę, wzięli ślub.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie