Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrok 15 lat więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia samochodów dla oskarżonego o spowodowanie śmiertelnego wypadku w Daleszycach

Elżbieta Zemsta
Elżbieta Zemsta
Przed sądem stanął 40-letni mężczyzna oskarżony między innymi o spowodowanie w Daleszycach wypadku, w którym zginęły 38-letnia kobieta i jej 4-letnia córeczka. Wyrok brzmiał: 15 lat więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia samochodów
Przed sądem stanął 40-letni mężczyzna oskarżony między innymi o spowodowanie w Daleszycach wypadku, w którym zginęły 38-letnia kobieta i jej 4-letnia córeczka. Wyrok brzmiał: 15 lat więzienia i dożywotni zakaz prowadzenia samochodów
Na 15 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Kielcach 40-latka oskarżonego o spowodowanie tragicznego w skutkach wypadku w Daleszycach. Zginęły w nim matka i córka. Oprócz kary pozbawienia wolności sąd dożywotnio zakazał 40-latkowi prowadzenia jakichkolwiek pojazdów mechanicznych oraz nakazał zapłacenie nawiązki na rzecz pokrzywdzonego mężczyzny i jego syna po 75 tysięcy złotych.

Wyrok po dramacie w Daleszycach

Według sądu, pijany mężczyzna jadąc volkswagenem passatem w prędkością około 105 kilometrów na godzinę śmiertelnie potrącił 38-letnią kobietę i jej czteroletnią córeczkę, wszystko to na oczach męża kobiety i ich syna. Decyzją sądu oskarżony ma dożywotni zakaz prowadzenia samochodów, musi też zapłacić nawiązkę dla rodziny ofiar

- Oskarżony mieszkał w tym samym miasteczku co ofiary. Doskonale znał zwyczaje, wiedział, że w świątecznym dniu rodziny wychodzą do kościoła, na lody. Powinien wiedzieć, że jadąc przez główną ulicę musi zachować szczególną ostrożność, albo chociaż poruszać się samochodem zgodnie z przepisami ruchu drogowego – mówił sędzia Michał Winiarczyk, przewodniczący składu orzekającego w procesie dotyczącym tragicznego zajścia z sierpnia ubiegłego roku w Daleszycach.

Ustalenia przebiegu wypadku w zasadzie były bezsporne. Oskarżony, 40 latek, 15 sierpnia 2021 roku spotkał się z kolegami na Rynku w Daleszycach. Świadkowie widzieli jak pił alkohol, było piwo, wódka w ilościach znacznych. W pewnej chwili 40-latek zniknął, jego koledzy mówili potem śledczym, że myśleli, że „poszedł do domu spać bo się opił”. 40-latek, jak potem wynikało z ustaleń, poszedł faktycznie do domu, ale po to, by zabrać kluczyki od samochodu należącego do rodziny siostry – nowego volkswagena passata. Wsiadł w samochód i ruszył stronę Rynku, zabrał kolegów do auta i pojechali w stronę Górna.- W zasadzie oskarżony jeździł bez celu, po to chyba, żeby się „przejechać”. Już po wypadku badanie wykazało, że mężczyzna miał przeszło 3 promile alkoholu w organizmie, nie wiadomo ile miał w chwili zdarzenia – relacjonował ustalony przebieg sędzia Winiarczyk

Już w Daleszycach, niedaleko kościoła, oskarżony – jak ustalili biegli – jadąc z prędkością około 105 kilometrów na godzinę, stracił kontrolę nad kierownicą i zjechał na lewy pas ruchu. - Uderzył w kobietę i jej córkę, które przechodziły wówczas z prawej na lewą stronę drogi. Tylko cudem uniknął uderzenia w męża kobiety i ich syna. Oni zdążyli odskoczyć. Tu należy dodać, że piesi znajdowali się w miejscu niedozwolonym do przechodzenia przez jezdnię – to jednak – w ocenie biegłych i sądu – nie miało wpływu zaistnienie wypadku lub przyczynienie się pieszych do jego powstania. Po zdarzeniu mężczyzna odjechał z miejsca – tłumaczył sędzia Winiarczyk i dodawał: - Jak stwierdzili biegli, wypadku można było uniknąć. Wystarczyło, aby oskarżony jechał z dozwoloną prędkością, a piesi zdążyliby przejść. Gdyby zaś był trzeźwy zdołałby prawdopodobnie zapanować nad pojazdem.

W czasie pierwszej rozprawy dramatyczne zeznania przedstawił mąż i ojciec ofiar wypadku. Mężczyzna mówił: - Dla mnie to wyglądało, jakby on chciał w nas wjechać. Powinien odpowiadać za zabójstwo, bandyta – przed sądem co chwilę rozpaczliwy płacz przerywał jego relację.

Ta tragedia na długo wstrząsnęła mieszkańcami miasta. Wiele osób znało i lubiło rodzinę pokrzywdzonych, wiele widziało tęż oskarżonego pijącego alkohol w dniu zdarzenia oraz jadącego wówczas samochodem. Na pogrzeb ofiar wypadku przyszło prawie całe miasto.

7 czerwca, prawie dziesięć miesięcy po tragedii sąd skazał 40-latka na karę łączną 15 lat pozbawienie wolności. Zmodyfikowano nieco zarzut, sąd uznał bowiem, że oskarżony sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo katastrofy w ruchu lądowym, nie zaś samą katastrofę. Do tego sąd dożywotnio zakazał 40-latkowi prowadzenia jakichkolwiek pojazdów mechanicznych oraz nakazał zapłacenie nawiązki na rzecz pokrzywdzonego mężczyzny i jego syna po 75 tysięcy złotych. Wyrok nie jest prawomocny.

Tragedia w Daleszycach - tak było

Tragedia, o której głośno było w całym województwie, rozegrała się w niedzielę 15 sierpnia 2021 roku na ulicy Kościelnej w Daleszycach. 42-latek z rodziną wyszli z domu na lody. Mężczyzna opowiadał przed sądem, że szli z synem pierwsi, za nimi szły żona i córka. Rodzice trzymali dzieci za ręce. Na prostej niedaleko kościoła postanowili przejść na drugą stronę drogi. Nie ma tu pasów. Gdy byli pośrodku jezdni, pojawił się ciemny passat. Mężczyzna relacjonował, że samochód zaczął sunąć bokiem, odbił od krawężnika i zaczął kierować się w stronę pieszych. 42-latek z synem odskoczyli, 38-latka i 4-letnia dziewczynka zginęły.

Samochód odjechał. Policjanci szybko zlokalizowali go i zatrzymali trzech pijanych mężczyzn. Jednym z nich był 39-latek mający 3 promile alkoholu w organizmie. Mężczyzna, który uprawnienia do kierowania stracił przed laty za jazdę po alkoholu. Usłyszał zarzuty sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, jazdy po pijanemu i przywłaszczenia cudzego samochodu. Ostatni zarzut dotyczył znieważenia osoby i usiłowania naruszenia jej nietykalności.

Proces przed Sądem Okręgowym w Kielcach ruszył 25 lutego tego roku. 40-letni obecnie oskarżony przed sądem nie chciał opowiadać o zdarzeniu. Odczytano jego wcześniejsze wyjaśnienia. Po zatrzymaniu mężczyzna opowiadał śledczym, że tego dnia od godziny 13 do 17 pił ze znajomymi, a po powrocie do domu coś go podkusiło, by zabrać kluczyki do nowego passata należącego do siostry i szwagra. Według wyliczeń biegłych, gdy doszło do wypadku, samochód jechał z prędkością 105 kilometrów na godzinę. Piesi wchodząc na jezdnię nie mogli go zobaczyć.

O sprawie szeroko pisaliśmy.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Świętokrzyskie