Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Doktor Krzysztof Michalski: - Na niepowodzeniu doktora Zycha przegraliśmy wszyscy

Marcin Radzimowski
Archiwum prywatne
Wybory samorządowe w Tarnobrzegu były niezwykle ciekawe. O analizę ich wyniku poprosiliśmy doktora Krzysztofa Michalskiego z Tarnobrzega, eksperta Biura Analiz Sejmowych. Rozmawialiśmy także o kampanii wyborczej.


ZOBACZ TAKŻE: Wyniki wyborów samorządowych 2018 w powiecie tarnobrzeskim

Wybory samorządowe w Tarnobrzegu to już historia. Po pełnym napięcia wyczekiwaniu na oficjalne wyniki, emocje powoli opadają, cichną wiwaty z jednej i jęki zawodu z drugiej strony, komitety wyborcze rozpoczynają przymiarki koalicyjne, nadchodzi czas analiz, wyciągania wniosków i rozliczeń, ale przede wszystkim uczenia się na błędach.
Zanim przystąpimy do możliwie bezstronnej, wyważonej, całościowej oceny wydarzeń, których finałem było niedzielne głosowanie, warto zwrócić uwagę na najważniejsze pozytywne i negatywne zjawiska towarzyszące wyborom i na kilka umykających uwadze szczegółów, których świadomość ułatwi - zwłaszcza osobom zaskoczonym ostatecznymi wynikami głosowania - zrozumienie powodów właśnie takiego, a nie innego rozwoju sytuacji.

Chodzi o zmiany w ordynacji wyborczej?
Tak. Niedawne zmiany służące przede wszystkim poprawie społecznej przejrzystości głosowań i procesu liczenia głosów, z pewnością przyczyniły się do poprawy wiarygodności procesu wyborczego. Biorąc pod uwagę nienajlepszy wynik uzyskany w wyborach samorządowych przez obecnie rządzącą partię oraz stosunkowo niewielki odsetek głosów nieważnych, nie widać podstaw do twierdzenia, że wybory zostały sfałszowane. To niewątpliwie pozytywna zmiana w stosunku do wyborów sprzed czterech lat. Cieszyć może również rekordowa - jak na polskie i tarnobrzeskie warunki - frekwencja, najwyższa w prawie trzydziestoletniej historii wolnych wyborów samorządowych. Należy pamiętać, że sporą grupę tarnobrzeskich wyborców stanowią seniorzy, którzy z powodu stanu zdrowia nierzadko mają ograniczone możliwości udziału w głosowaniu. Również niefortunny termin wyborów wyznaczony na 10 dni przed świętem Wszystkich Świętych nie zachęcił osób pracujących zagranicą lub studiujących z dala od domu rodzinnego do przyjazdu na głosowanie. Biorąc te okoliczności pod uwagę, należy pochwalić tarnobrzeskich wyborców za bezprecedensową mobilizację.

Z czego ta mobilizacja wynikała?
Z pewnością po części stąd, że za sprawą reform systemowych realizowanych od ostatnich wyborów parlamentarnych udało się w Polsce z jednej strony zauważalnie odbudować zaufanie obywateli do państwa i samego procesu wyborczego, z drugiej zaś wzmocnić zaangażowanie obywateli w sprawy publiczne, zarówno tych zyskujących, jak i tych tracących na zmianach.

Tym razem kampania wyborcza w Tarnobrzegu była pozbawiona fajerwerków...
Analizując przebieg kampanii wyborczej w Tarnobrzegu można zauważyć wiele zmian na korzyść w porównaniu z dotychczasowymi kampaniami wyborczymi. Przede wszystkim pomimo nie do końca jasnych okoliczności towarzyszących dymisji prezydenta miasta w okresie bezpośrednio poprzedzającym kampanię oraz wewnętrznych rozłamów i wykluczeń, do jakich dochodziło w trakcie minionej kadencji w tarnobrzeskich strukturach Prawa i Sprawiedliwości (m.in. usunięcie z tarnobrzeskiego koła PiS dwojga radnych miejskich, którzy później w kampanii starli się z miejscowym liderem PiS zabiegając o głosy tego samego konserwatywnego elektoratu), wszyscy kandydaci do urzędu prezydenta Tarnobrzega prowadzili kulturalną kampanię wyborczą z poszanowaniem zasad fair play. Nie było agresji, wzajemnego lżenia i chuligańskich incydentów, do jakich przyzwyczaiły nas poprzednie kampanie wyborcze. Kandydatom należą się za to słowa podziękowania.

Merytoryczna kampania pomogła wybrać prezydenta w pierwszej turze?
Można uznać, że tak. Wyborcom należą się wyrazy uznania za ich zdecydowanie. Wybierając prezydenta miasta w pierwszej turze tarnobrzeżanie zaoszczędzili sobie sporo niepotrzebnej fatygi, a przy okazji również sporo publicznych pieniędzy. Większe zdecydowanie wyborców widać również po wynikach wyborów do rady miasta. Nieznany dotąd w Tarnobrzegu rozkład głosów (większa koncentracja głosów na liderów list) sprawił, że „próg wejścia” do rady miasta był najwyższy w historii tarnobrzeskich wyborów samorządowych i w przypadku większości komitetów wyborczych uzyskanie w okręgu ponad 250 głosów poparcia - wystarczających w poprzednich wyborach - tym razem nie gwarantowało mandatu radnego. Taki rozkład głosów wynikł częściowo z zasady parytetu wprowadzonej do znowelizowanej ordynacji wyborczej. Konieczność umieszczenia na listach wyborczych wymaganej liczby pań sprawiła, że nie znalazło się tam dość miejsca dla wielu rozpoznawalnych i doświadczonych kandydatów płci męskiej, a zamiast nich pojawiły się mało znane debiutantki, które znacząco nie powiększyły stanu posiadania komitetów jeśli chodzi o liczbę głosów.

To właściwa zmiana?
Tę zmianę należałoby ocenić pozytywnie z punktu widzenia założeń demokracji przedstawicielskiej nie tylko ze względu na wyrównanie szans kobiet, ale także dlatego, że w nowej radzie miasta zasiądą przedstawiciele wyborców mający silniejszy mandat społeczny. Z dwoma wyjątkami - za sprawą kuriozalnej metody przeliczania liczby głosów na liczbę mandatów zaszczyt zasiadania w radzie miasta Tarnobrzega niezasłużenie przypadł w udziale dwóm osobom, które uzyskały dwukrotnie mniejszą liczbę głosów (130 i 132) niż kontrkandydaci z innych list lub okręgów, dla których zabrakło miejsca w radzie. To pod wieloma względami krzywdzące rozstrzygnięcie zawdzięczamy obowiązującej w polskim systemie wyborczym metodzie podziału mandatów zwanej algorytmem d`Hondta (czyt. „donta”). W odróżnieniu od prostej metody większościowej, stosowanej do liczenia głosów w wyborach wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, metoda d`Hondta polega - w uproszczeniu - na rozdziale dostępnych w danym okręgu wyborczym miejsc w radzie miasta w dwóch krokach: najpierw przydziela się liczbę mandatów wszystkim komitetom wyborczym, które przekroczyły tzw. próg wyborczy, proporcjonalnie do całkowitej liczby głosów uzyskanych przez te komitety, a dopiero potem liczbę przynależnych danemu komitetowi mandatów rozdziela się między kandydatów z jego listy, którzy uzyskali największą liczbę głosów w danym okręgu. Taki system podziału głosów faworyzuje silne komitety cieszące się większym poparciem (też duże partie) i sprawia, że mandatu radnego czasem nie uzyskują nawet kandydaci, którzy w danym okręgu uzyskali najlepszy z wszystkich wynik wyborczy. Ponieważ przy metodzie d`Hondta decydujące znaczenie ma nie liczba głosów oddanych na konkretnych kandydatów, lecz tych oddanych na dany komitet wyborczy, warto w pełni wykorzystać limit miejsc na liście kandydatów i rekrutować ich spośród osób znanych i szanowanych, które mogą liczyć na większe poparcie tarnobrzeskich wyborców. Uwaga ta nie dotyczy komitetów, którym uda się wystawić w okręgu jednego kandydata z poparciem ponad tysiąca wyborców.

Ponad połowa wyborców wskazała na Dariusza Bożka, mając do wybory także czterech innych kandydatów
Wybory na prezydenta Tarnobrzega w 2018 roku wygrał pewnie kandydat, który popełnił najmniej błędów. Wygrało doświadczenie i dobra znajomość ordynacji wyborczej, siła spokoju i opanowania oraz dobrze dobrany zespół. W zwycięstwie nie przeszkodziły żadne zewnętrzne okoliczności: brak silnego kontrkandydata zabiegającego o głosy elektoratu liberalnego i centrolewicowego oraz wyborców niezadowolonych z rządów PiS, atmosfera nieufności wokół głównego kontrkandydata - lidera PiS - po przejęciu przez niego władzy w mieście w niejasnych dla mieszkańców okolicznościach, naturalne znudzenie wyborców panującą w mieście sytuacją i chęć zmian. Wbrew przewidywaniom, decyzja dwojga radnych usuniętych z PiS o starcie w wyborach prezydenckich i odebraniu liderowi PiS głosów prawicowego elektoratu, nie mogła zaważyć na ostatecznym wyniku wyborów prezydenckich w Tarnobrzegu, bowiem Elżbiecie Miernik-Krukurce nie udało się przekonać do siebie wystarczającej liczby wyborców centroprawicowych, aby doprowadzić do drugiej tury głosowania.

Kto jest w Pana ocenie największym wygranym tych wyborów w Tarnobrzegu?
Oprócz prezydenta elekta wśród największych wygranych widzę jeszcze cztery nazwiska. Niewątpliwym wygranym jest zdymisjonowany prezydent Grzegorz Kiełb. Rekordowe w historii wyborów samorządowych w Tarnobrzegu poparcie na poziomie 1075 głosów w okręgu można traktować jako wotum zaufania mieszkańców. Gdyby ubiegał się o fotel prezydenta i w trzech pozostałych okręgach uzyskał podobne poparcie, prawdopodobnie starłby się w drugiej turze z Dariuszem Bożkiem i wynik tego starcia mógłby wielu zaskoczyć. Wielki sukces w tegorocznych wyborach do Rady Miasta odniósł młody radny z PiS Łukasz Nowak, uzyskując ponad 700 głosów w okręgu o silnej konkurencji również ze strony własnego ugrupowania. Ten bardzo obiecujący samorządowiec ma wszystkie warunki, aby poprowadzić tarnobrzeski PiS do znacznie lepszego wyniku w kolejnych wyborach za cztery lata. Mówiąc o największych wygranych nie sposób nie wspomnieć o dwóch „farciarzach”, „lucky-loserach”, którzy uzbierawszy niewiele ponad sto głosów uzyskali mandat radnego nie mając do tego mandatu społecznego, zawdzięczając miejsce w radzie wyłącznie świetnemu wynikowi swych liderów i belgijskiemu matematykowi, panu d`Hondtowi.

A kto jest zatem największym przegranym tych wyborów?
Za największego przegranego uważa się doktora Witolda Zycha, który jako jedyny z kandydatów ubiegających się o fotel prezydenta właśnie z powodu algorytmu d`Hondta nie uzyskał mandatu radnego, mimo uzyskania w okręgu przyzwoitej liczby głosów. Ja jestem jednak zdania, że na niepowodzeniu doktora Zycha przegraliśmy wszyscy, bo był to jeden z najaktywniejszych radnych minionej kadencji, a w kampanii prezydenckiej zaproponował chyba najbardziej merytoryczny i konkretny program spośród wszystkich kandydatów. Proszę pamiętać, że doktor Zych jako jedyny kandydatów do urzędu prezydenta zdecydował się wystartować bez zaplecza i organizacyjnego parasola, więc w tej sytuacji wynik, jaki uzyskał w obu głosowaniach, wcale nie jest taki rozczarowujący. O wiele bardziej rozczarowujący wynik uzyskał faworyzowany w wielu kręgach lider PiS i to jego uważam za największego przegranego tych wyborów. Przypominam, że po niepowodzeniu w ostatnich wyborach do Sejmu to już druga dotkliwa porażka przewodniczącego tarnobrzeskich struktur PiS. Sytuacja Kamila Kalinki jest z pewnością nie do pozazdroszczenia nie tylko dlatego, że wynik wyborów oznacza dla niego bolesną degradację. W tarnobrzeskich szeregach PiS i kierownictwie PiS w Rzeszowie na pewno słychać jęki zawodu i niejeden zadaje sobie pytanie, czy przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi nie pora na zmianę lidera PiS w Tarnobrzegu.

Doktor Krzysztof Michalski z Tarnobrzega jest adiunktem w Zakładzie Nauki o Bezpieczeństwie Politechniki Rzeszowskiej, ekspertem Biura Analiz Sejmowych, metodologiem specjalizującym się w analizach bezpieczeństwa, ocenie technologii i nowoczesnych formach naukowego doradztwa na potrzeby polityki technologicznej.

POLECAMY RÓWNIEŻ:




Przygotowanie grzybów - krok po kroku - do spożycia, suszenia, mrożenia, marynowania




Praca marzeń, czyli TOP 10 wyjątkowych stanowisk pracy





TOP 10 polskich przysmaków w zagranicznym wydaniu






Oglądasz KUCHENNE REWOLUCJE? Oto QUIZ dla ciebie





Muszka owocówka. 10 sposobów jak się jej pozbyć z kuchni





Najdziwniejsze pytania w "Milionerach" [QUIZ]




ZOBACZ TAKŻE: FLESZ WYBORY PRZED II TURĄ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie