Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Senator Janina Sagatowska: Polakom trzeba dać szansę, a nie klatki, to wtedy wyrastają im skrzydła

Zdzisław Surowaniec
Senator Janina Sagatowska z burmistrzem Niska Julianem Ozimkiem na tegorocznych powiatowych dożynkach niżańskich w Jeżowem.
Senator Janina Sagatowska z burmistrzem Niska Julianem Ozimkiem na tegorocznych powiatowych dożynkach niżańskich w Jeżowem.
Janina Sagatowska pozostaje w senatorskiej ławie, gdzie pracowała przez trzy i pół kadencji. – Niektórzy mówili „emerytka i startuje w wyborach”. No to im pokazałam jak startuje emerytka! - mówi.

Urodzona 16 maja 1950 roku w Leżajsku. Absolwentka Wydziału Prawa na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Wieloletni pracownik Huty Stalowa Wola i Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego w Gorzycach. Senator IV, V i VIII kadencji Senatu RP. W latach 1990-1991 pełniła funkcje wicewojewody, a od 1991 do 1994 roku przejęła obowiązki wojewody tarnobrzeskiego. W latach 2006-2010 była dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Tarnobrzegu. 2006-2010 radna Rady Miasta Stalowej Woli. W latach 2010-2011 zasiadała w radzie sejmiku województwa podkarpackiego. Senator właśnie zakończonej kadencji parlamentu. W ostatnich wyborach do Senatu dostała w okręgu jednomandatowym 53 procent głosów, nie dając szans dwóm rywalkom. 

Wygrała wybory w pięknym stylu, w jednomandatowym okręgu wyborczym dostała 53 procent głosów, pozostawiając daleko w tyle dwie rywalki. 

- W polityce jestem od osiemdziesiątego roku, od czasów powstania Solidarności, przez piastowanie urzędu wojewody. Przez ten cały czas wpisuję swoje imię w serca ludzi, a nie na jakieś szyldy – przyznaje pani senator, której wyborczym hasłem było „Siła serca Sagatowska”.

Wygrana w wyborach oznacza pozostanie w Senacie, który zna od podszewki. - Pozostaję z wielką radością, bo ten mandat może mi pomagać. Oprócz wielkich spraw ojczyźnianych, pozwala mi pomagać zwykłemu Kowalskiemu czy Kowalskiej. Chcę być blisko człowieka i żeby człowiek miał blisko do mnie - wyznaje. - Jestem tą samą Sagatowską, jaką byłam, kiedy zostałam wojewodą. Zmieniają się tylko wyzwania. Mam szczęście do wyłapywania ludzi, u których widzę talent - przyznaje.

Uważa, że Polakom należy dać szansę swobodnego rozwoju, a potrafią góry przenosić. Dlatego w Polsce samorząd jest wielkim sukcesem. - Polakom trzeba dać szansę, a nie klatki, a wtedy wyrastają im szerokie skrzydła - uważa.

- Ludzie jak ptaki mają gniazda. Ja też się do ptaków porównuję, ale do orła. I znalazłam w swoim życiu orle gniazdo. I to jest to moje mieszkanie przy tej ulicy, w fabrycznej dzielnicy Stalowej Woli. Wszystkich tu znam, tu zostanę, tu umrę. Tu się najlepiej czuję, tu jestem szczęśliwa. „Znalazłam orle siedlisko, skąd do lotów wysokich i do Boga blisko”. Tak mówią Polacy na Litwie.

Jej syn Radosław mieszka w Stalowej Woli na Piaskach, jest księgowym w Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej. Córka Marta znalazła swoje miejsce w Holandii. Wyszła za mąż za Polaka z czeskiego Zaolzia, ma trzy córeczki. Pracuje w firmie zajmującej się sprzedażą warzyw, zna sześć języków. Pani Janina ma dobre kontakty z dziećmi męża z pierwszego małżeństwa - Jolą i Igorem, mieszkającymi w Szwecji. - Mój dom ożywa na święta. A tak to jestem sama. Ale nie mam poczucia osamotnienia, bo często jestem poza domem - przypomina.

O mandacie senatorskim mówi, że spotkała ją wielka łaska od Boga. - Warto być sobą, iść jedną drogą, być konsekwentnym w tym co się robi. Ale żeby być sobą, trzeba być kimś. Żeby być kimś, trzeba dużo słuchać, czytać, mieć umiejętność rozeznania sytuacji, żeby wiedzieć co się chce w życiu osiągnąć – radzi innym. Uważa, że nie wystarczy sama mądrość, nawet doświadczenie. Potrzebne jest jeszcze coś, co się nazywa miłością. Bo jak wyśpiewał święty Paweł „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący”.

W nostalgicznym okresie wspominania świętych, tych, którzy odeszli do wieczności, pani senator pokazuje mi pokoje domu, w których wszędzie są fotografie najbliższych – tych, którzy żyją i tych, którzy zmarli. – Mama, tato, mąż Ryszard – wylicza. Po śmierci męża nie zmieniła tabliczki na drzwiach, dalej widnieje na niej imię męża.

– Wierzę w świętych obcowanie, zmarli są ze mną cały czas – zapewnia. I wierzy, że czuwają, aby tu na ziemi napotykała prawych ludzi i znalazła łaskę u Pana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na echodnia.eu Echo Dnia Podkarpackie